piątek, 12 lutego 2016

Gail McHugh - "Amber"

Autor: Gail McHugh 
Tytuł: Amber
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 2016
Ilość stron: 591
Ocena: 5/10

Opis:


Życie Amber Moretti zmienia się nie do poznania. Osierocona outsiderka, która przez całe życie zmagała się z koszmarami dzieciństwa, pragnie za wszelką cenę rozpocząć nowe życie jako studentka. Kiedy pojawia się na uniwersytecie po raz pierwszy, spotyka dwóch mężczyzn, najlepszych przyjaciół, którzy wnoszą do jej mrocznej egzystencji kolor, świeży powiew powietrza i światło.


Brock Cunningham jest uroczym, zielonookim uwodzicielem-gentlemanem, Amber nie może się oprzeć jego urokowi. Wkrótce ten intrygujący mężczyzna zaczyna wypełniać cały jej świat, każdą myśl i każdy oddech. Ryder Ashcroft – niebieskooki wytatuowany „zły chłopak”, natychmiast zniechęca ją do siebie, kiedy jednak udaje mu się ją pocałować, natychmiast kradnie część jej serca, duszy i umysłu. Ku swojemu ogromnemu zdumieniu i przerażeniu, Amber zakochuje się w nich obu. A potem następuje coś, co zmienia wszystko, i Amber nie wie, czy kiedykolwiek uda jej się powrócić do normalnego życia.


Recenzja:

W internecie znajduje się masa recenzji, które wychwalają tę pozycję pod niebiosa i naprawdę jest mało takich, które uważają ją za słabą, albo przeciętną. Niestety nie jestem w stanie dać tej pozycji więcej niż 5/10 - nawet pomimo tego, iż na początku tej powieści znajdują się dosłownie aż cztery strony rekomendacji z różnych blogów i portali! Czytając je zbytnio zawyżyłam sobie mniemanie o tej książce... 

"Przeszłość buduje nas jako ludzi. Blizny, które pozostawia, kształtują nas, a to, jak sobie radzimy z jej konsekwencjami, rzeźbi naszą duszę."

Amber Moretti jest główną bohaterką tej książki. Dosyć szybko możemy się zorientować, że jest to ślicznotka z bursztynowymi oczami i ciemnymi włosami, która - w bardzo schematowy sposób - wzbudziła zainteresowanie w największych przystojniakach w szkole, którzy oczywiście są przyjaciółmi. Od samego początku wiadomo też, że Amber ma tragiczną przeszłość i pomimo swego wieku, nie uporała się jeszcze z wydarzeniami z dzieciństwa i traktuje seks, jako chwilę zapomnienia - chociaż przed własną sobą nie da się uciec na długo. Pomimo ciętego języka, impulsywności i tego, że wydarzenia z przeszłości serio były tragiczne, nie byłam w stanie jej współczuć. Jak można okazać litość osobie, która uważa, że nie da jej się pomóc, a sama studiuje psychologię? To brzmi jak hipokryzja - chce pomagać innym, chociaż uważa, że w takich przypadkach, w jakich na przykład znalazła się ona, nikt nie jest w stanie podać jej pomocnej dłoni. 

"Żal: za jego pomocą świat czyni z nas niewolników swojej brutalności. Zawsze obecny w naszym życiu, niczym rozpylony w powietrzu toksyczny gaz, jest ostatnim z czuwających przy naszym łożu śmierci."

Pojawienie się Brocka Cunninghama było czymś, co było z lekka irracjonalne - zjawił się zaledwie kilka minut po jej "wypadku" na stołówce, w który wmieszany był jego najlepszy przyjaciel - Ryder Ashcroft. Chociaż opis mówi nam, że Brock był ideałem - uroczym, zielonookim uwodzicielem-gentelmenem, to ja się całkowicie z tym nie zgadzam. Tak naprawdę uosabiał wszystko to, czego Amber nienawidzi - od gier zespołowych, po to, że ogranicza jej wolną wolę. W tym momencie rzucę mocny spojler, a ci, którzy nie chcą go przeczytać, niech po prostu ominą zdanie: Nie uważam, żeby ktoś, kto handluje narkotykami, namawia swoją dziewczynę do trójkąta z najlepszym przyjacielem i potem ma o to wyrzuty, albo zabija ludzi, był kimś, w kim Amber znajduje ostoje bezpieczeństwa i normalności. 

"Obaj stali się dla mnie kokainą, uskrzydlającym, a jednocześnie osłabiającym zawrotem głowy."

Natomiast Ryder jest od początku takim typowym podrywaczem, który flirtuje ze wszystkim, co oddycha. Szybko jednak okazuje się, że kryje o wiele więcej, niż pokazuje, a jego historia też nie jest do końca taka szczęśliwa, jakby chciał... szczególnie, że tak samo jak Amber nie miał żadnego wpływu na to, co się stało i co się dzieje. Pomimo tego, że Ry udaje "złego chłopca" tak naprawdę jest jedyną postacią, którą w tej książce polubiłam - przynajmniej z tych bardziej ważnych bohaterów. Nikogo nie powinno to jednak dziwić, szczególnie po zapoznaniu się z tą treścią.

Fabuła opiera się głównie na typowym schemacie trójkąta miłosnego, który tym razem rozwinął się inaczej, niż w większości książek. Tak naprawdę można powiedzieć, że książka ta to bardziej typowy erotyk i romans, a nie powieść obyczajowa - szczególnie, iż sam opis jednej z akcji trwa około trzydziestu stron. Nigdy dotychczas, nawet w prawdziwym życiu, nie spotkałam się z facetami, którzy tak śmiało i jasno mówią o swoich obawach i uczuciach, tworząc z tego dłuższe monologi niż ten Konrada z Wielkiej Improwizacji. 

Propagowane w tej powieści wartości nie są zbyt dobre - seks jako lekarstwo na wszystko, czy też kontakt z narkotykami, upijanie się wręcz do nieprzytomności i zdrady... to dopiero początek góry lodowej. Jako, iż jest to dopiero pierwsza część cyklu, jestem bardzo ciekawa, co przyniosą kolejne tomy. Z drugiej jednak strony trochę się obawiam tego, że będzie to przedłużenie wszystkiego, co powinno mimo wszystko skończyć się w tej części. 

"(…) miłość nas zmienia. Zmienia wszystko, w co wierzymy. Miłość jest czysta i jednocześnie samolubna. Potrafi sprawić, że pragniemy rzeczy, których nie powinniśmy pragnąć. Że nienawidzimy osoby, jaką się stajemy. Miłość jest szczodra i chciwa, niezdecydowana i zaborcza, mściwa i magiczna zarazem. Sprawia, że przeskakujemy z jednej urojonej emocji w drugą, trzymając nas jednocześnie w nikczemnej sieci euforii, uplecionej z najpiękniejszych kłamstw i najstraszniejszych prawd."

Pozycja ta ma prawie sześćset stron, z czego tej "fajniejszej" akcji, która może spodobać się całkowicie czytelnikowi, jest może z jedna trzecia tego - i w większości są to opisy scen erotycznych, które są tu zdecydowanie najbardziej dopracowane. Nigdy nie spotkałam się też z twierdzeniem bohaterki, że rozmowa z terapeutą jej nie pomoże się pogodzić z własną stratą, a seks z dwoma przystojniakami - tak. Zdecydowanie za łatwo oddała im serce, chociaż przez połowę książki pojawiają się jej przemyślenia, w których ona sama nie wierzy, jak to się w ogóle stało, przecież "w jej przypadku miłość jest niemożliwa" - jak to można w skrócie opisać.

Autorka nie pisze źle, niektóre akcje były zabawne, często używa sarkazmu i ironii, ale część opisów i ogromna część przemyśleń była totalnie niepotrzebna - wszystko to się powtarzało po kilkanaście razy, nie wiem tylko, czy było to zaplanowane, w celu podkreślenia uczuć, czy... był to raczej przypadek? 

"Zabawne, że sprzeczności targają nami zawsze. Zupełnie jakby pod naszymi czaszkami toczyła się nieustanna walka nieba z piekłem. Jedna strona twierdzi, że poszczęściło nam się w życiu, podczas gdy druga przygotowuje nas do najbardziej znienawidzonej roli na świecie: swojego najgorszego wroga."

Co do okładki - jest całkiem ciekawa i wygląda ślicznie, aczkolwiek obawiam się, że to jest największy plus tej książki. Wydawnictwo zadbało o to, aby dobrać odpowiednią czcionkę, marginesy... ale pod względem treści jest sporo braków, albo zbędnych "zapychaczy". 

Jeśli jesteście ciekawi tej pozycji, albo czytaliście już ją i odnieśliście inne wrażenie na jej temat, to chętnie przeczytam Wasze komentarze. Czy sięgnę po kolejny tom? Tego jeszcze nie wiem. Z jednej strony jestem ciekawa, kogo z nich w końcu wybierze Amber - chociaż raczej pod tym względem mam już pewność, z drugiej jednak... książka jakich wiele. 

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa Akurat

5 komentarzy:

  1. Nie czytałam jeszcze tej ksiażki, ale faktycznie gdzie się nie obrócę jest o niej i sa to opinie bardzo pozytywne. Jednka trochę mnie przeraziłaś tym , że jednak akcja to 30 stronnicowy opis.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba pierwszy raz czytam recenzję tej książki, która nie jest pochlebna. Każdy wszędzie ją wychwala, a tu się okazuję, że wcale nie jest taka fajna. Ja jednak i tak bardzo chcę ją przeczytać, ale za jakiś czas, kiedy już będą następne tomy do zdobycia. Trochę też obawiam się zbędnych ''zapychaczy'' jak piszesz, bo bardzo nie lubię kiedy książka ma dużą ilość stron, ale połowa jest nie potrzebna. No cóż, muszę przekonać się sama ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwią mnie właśnie te wszystkie mega zachwyty, biorąc pod uwagę kontrowersyjność książki. Też im nie wierzę, ale książka jest tuż przede mną, może nawet dziś ją zacznę. I się okaże...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsza przeczytana przeze mnie recenzja, która nie jest hymnem pochwalnym tej ksiażki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka jest wciągająca i wywołuje w czytelniku mnóstwo emocji. Myślę, że to właśnie powoduje mnóstwo pozytywnych opinii na jej temat. Pod względem przyjemności z czytania wystawiłabym jej dość wysoką ocenę, jednak po paru dniach od jej przeczytania, po ochłonięciu i przemyśleniu niektórych szczegółów łatwo zauważyć sporo niedociągnięć. Temat nie jest zbyt oryginalny, a emocjonalnych przemyśleń jest za dużo, zwłaszcza w przypadku rozdziałów pisanych z perspektywy chłopaków.
    Oczywiście, że Brock nie był ideałem. Myślę, że w jego postaci właśnie o to chodziło - wydawał się być milszym i rozsądniejszym z dwójki przyjaciół, a ostatecznie okazało się, że pozory mylą.
    Także uważam Rydera za najbardziej dającą się lubić postać w całej historii.
    Jeśli chodzi o "wartości" zawarte w tej książce, pod koniec byłam już mocno zniesmaczona niektórymi z nich.
    Według mnie jest to książka, która spodoba się głównie osobom, które lubią zagłębiać się w emocje bohaterów i nie przeszkadza im irytujące oraz niemoralne zachowanie niektórych postaci.

    OdpowiedzUsuń