sobota, 26 grudnia 2015

Aleksandra Hrynkiewicz - "Szeptane nocą"


TytułSzeptane nocą
Autor: Aleksandra Hrynkiewicz
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 90

Opis:
Dwie kobiety i jeden mężczyzna. Bolesny powrót Henrika na islandzkie wybrzeże budzi do życia uśpione lęki i gorycz ostatnich lat, naruszając kruche fundamenty pozornie odbudowanej i harmonijnej egzystencji Hebby i Eiriki.
Choć ich serca skuł lód nie do przebicia, pod powierzchnią wciąż płoną zgliszcza dawnych cierpień. Teraz, pod osłoną islandzkiego chłodu, nadszedł czas, by zmierzyć się z przemilczaną przed laty prawdą i zamknąć niedokończony rozdział życia.

Recenzja:
Szeptane nocą to krótka książeczka, właściwie opowiadanie, młodej, niespełna dwudziestoletniej dziewczyny. Nie mam pojęcia, co o nim napisać, ponieważ zupełnie do mnie nie trafiło. Spodziewałam się niezbyt skomplikowanej lektury, tymczasem dostałam… – no właśnie, cokolwiek w tym momencie napiszę, będzie bardzo subiektywne. Szeptane nocą to utwór „poetycki”. Celowo piszę to słowo w cudzysłowie, bo dla mnie ta „poetyckość” była bardzo wydumana i męcząca (o wiele bardziej kupuje mnie prostota wypowiedzi), ale może niektórzy lubią takie klimaty.
Nie chcę formułować opinii o tej książeczce i gdyby się dało, uciekłabym w recenzji do opisu fabuły, ale niestety – nie da się. Czytelnik (w tym wypadku JA) przez większą część tej opowiastki próbuje zorientować się, o co właściwie chodzi. Autorka gęsto zapisuje kartki słowami, ale niewiele można się z tego dowiedzieć. Barwnie opisuje jak bohaterowie dławią się goryczą itpe itde, jednak mało miejsca poświęca opisom kto jest kim dla kogo. Wszystkiego trzeba się domyślić w trakcie i tak naprawdę o co chodzi dowiadujemy się na ostatnich 15-20 stronach.
Fabuły nie ma tu właściwie żadnej. Na całość składa się zaledwie kilka scen. Henrik powraca na rodzinną Islandię, spotyka się z siostrą, idzie na cmentarz, idzie do baru z dawną kochanką. Motorem tych zdarzeń jest przeszłość, którą autorka odkrywa bardzo powoli. Można powiedzieć, że na każdą konkretną informację przypada kilkanaście stron kwiecistych opisów w stylu:

Życie boli.
Była świadoma tego, jak prawdziwe są te słowa, i na własne oczy widziała, jak nabierają one z czasem ogromnego znaczenia, gdy świat powoli rozpada się, czyniąc z tego wielkie widowisko dla przewrotnego losu, człowieka zmieniając w rachitycznego, zepsutego pajacyka pozbawionego duszy oraz celu, o który mógłby jeszcze walczyć albo chociaż próbować.
Pozwolono jej doświadczyć tej pustki, która wypełnia po brzegi boleśnie i powoli, aż to cierpienie staje się nie do zniesienia. Wówczas zaczyna się dramatyczna walka o marne gramy powietrza ze strachu przed perspektywą śmierci i spotkania, którego nie sposób opisać słowami.
Życie nie było prawdziwe.

Do tego autorka ma irytujący zwyczaj kończenia niemal każdego akapitu zdaniem wyróżnionym kursywą.
To, że książka jest taka krótka, jest zarówno plusem jak i minusem. Minusem, bo właściwie nic się w niej nie dzieje, a plusem, bo nie zniosłabym powiedzmy 300 stron napisanych w takim stylu.
Niestety, źle wybrałam, sięgając po tę książkę. I polecam wam dobrze się zastanowić, zanim sami się za nią zabierzecie, bo jeśli jak ja, nie lubicie „artystycznego” języka, a zamiast tego wolicie proste i konkretne opisy, przeplatane dużą ilością ciekawych wydarzeń, ta książka nie będzie wam się podobała. Jeśli przepadacie za takimi klimatami – sięgnijcie.  


Książkę dostałam od wydawnictwa Novae Res


4 komentarze:

  1. Książka na pewno by do mnie nie trafiła, bardzo nie lubię wydumanego stylu pisania, zwłaszcza, gdy cały wątek książki jest bez sensowny :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moje klikamty denerwowalaby mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za "poetyckością" w powieściach. Nie sądzę, żeby ta książka w jakikolwiek sposób zdołała mnie uwieść.

    OdpowiedzUsuń