czwartek, 6 sierpnia 2015

John Green - "Papierowe miasta"

Autor: John Green
Tytuł: Papierowe miasta
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 2013
Ilość stron: 400
Ocena: 8/10

Opis:

Nastoletni Quentin Jacobsen spędza czas na adorowaniu z oddali żądnej przygód, zachwycającej Margo Roth Spiegelman. Więc kiedy pewnej nocy niegrzeczna Margo uchyla okno i, zakamuflowana jak ninja, wkracza na powrót w jego życie, wzywając go do udziału w tajemniczej i misternie zaplanowanej przez siebie kampanii odwetowej, Quentin oczywiście podąża za dziewczyną. Gdy ich całonocna wyprawa dobiega końca i nastaje nowy dzień, Quentin przychodzi do szkoły i dowiaduje się, że zagadkowa Margo w tajemniczych okolicznościach zniknęła. Chłopak wkrótce odkrywa, że Margo zostawiła pewne wskazówki i że zostawiła je dla niego. Podążając jej urywanym śladem, w miarę zbliżania się do celu Q odkrywa zupełnie inną Margo, niż ta, którą kochał i znał dotychczas.


Recenzja:


John Green i jego książki przeżywają ostatnio swój złoty wiek. Autora wszędzie jest pełno i to zazwyczaj przedstawia się go w samych superlatywach. Co prawda "19 razy Katherine" zebrało niezłe baty i wiele bloggerów zrobiło z niej jesień średniowiecza, ale to i tak nie przyćmiło wielkiego sukcesu pisarza. 

Po zapoznaniu się z "Gwiazd naszych wina", przyszła kolej na "Papierowe miasta", kolejny wielki przebój, który został niedawno zekranizowany. Tym razem Green postawił na mniej drastyczny temat niż śmierć i choroba, opisując pierwsze miłości nastolatków. Nie jest to jednak typowa książka, o której szybko zapomnimy w lawinie podobnych utworów. Pisarz przedstawia trudy poszukiwania własnej tożsamości młodego człowieka, który wchodzi w świat dorosłych. 

Głównym bohaterem książki jest Quentin Jacobsen. Niezbyt lubiany w szkole, uczeń z najlepszą frekwencją, bezwarunkowo i nieodwołalnie zadurzony w Margo Roth Spiegelman. Do czasu. Życie Quentina zmieni się nie do poznania za sprawą pewnej nocy z wyżej wymienioną dziewczyną (teraz wyszło szydło z worka, kto ma kosmate myśli! nie o taką noc chodzi!). Początek książki jest bardzo pozytywny i dużo się dzieje. Nagle jednak koncepcja ulega przemianie, ponieważ i wydarzenia stają się bardziej tajemnicze i momentami nawet przygnębiające. Końcówka to już fragment tak bardzo "johngreenowy", że nie możecie mieć wątpliwości, iż wyjdziecie z tej przygody ze złamanym sercem i mętlikiem w głowie. Jednak to właśnie to preludium i finisz wyróżniają tę powieść. Nie liczcie na stereotypowy cukierkowy romans w stylu new adult, young adult czy innego szajsu na kółkach. 
Zdecydowanie jedną z najmocniejszych stron "Papierowych miast" jest postać Margo. Jest to dziewczyna pełna sprzeczności. To jedna strona Margo. Z innej perspektywy poznamy ją jako popularną królową szkoły średniej, która ma wszystko, czego zapragnie. Sama bohaterka nie wie, kim jest. Poszukuje swojej indywidualności. Margo może być każdym, tyle że nigdy w tym wszystkim nie jest Margo. Tą prawdziwą, która wcale nie wzbudza powszechnego zachwytu. Margo to po prostu zwyczajna Margo. 

Green jak zwykle zaskakuje czytelnika i nawet te wlokące się kilkanaście stron można puścić w niepamięć, kiedy obcuje się z jego lekkim stylem pisania i ciętym dowcipem. W efekcie dostajemy słodko-gorzki przepis na nocne przemyślenia. Zdecydowanie polecam książkę, ponieważ film nie oddaje w pełni metafory autora, mimo że jest łatwiejszy w odbiorze.
Wasza Ariada :) 



45 komentarzy:

  1. Ostatnio znowu nastała widzę moda na Greena, ciągle spotykam recenzje jego książek :) Do tej pory poznałam 3 książki autora, rozczarowały mnie, ale może jeszcze dam Greenowi szansę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przeczytać, bo film już w kinach, a ja nawet nie zaczęłam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam półtora roku temu i dalej uwielbiam. Zresztą tak samo jak film *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, raczej odpada, chyba wolę inne treści.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam i na razie jakoś nie mam jej w planach, ale w przyszłości bardzo chciałabym zapoznać się z innymi książkami Greena :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam się "Gwiazd Naszych Wina" pochłonęła mnie całkowicie. Zawyta, zasmarkana, kilkakrotnie śmiejąca się do siebie jak wariatka, z przyjemnością przewracałam kolejne kartki. Zachwycona cudowną książką (dobrze, że tak się nie stało), chciałam lecieć do księgarni i wykupić wszystko, co tylko maja tego świetnego autora. Na moje szczęście, ktoś mnie uprzedził i w księgarni została tylko książka pt.: "Will Grayson, Will Grayson"... Tak. I w sumie nie wiem co mam dalej pisać o tej książce, bo w ogóle mnie nie zachwyciła. Styl pisania świetny, lekki, przyjemny... Ale poza tym książka, jak dla mnie jest pospolita i od innych książek wyróżnia się tylko tym, że opisane są w niej romantyczne przygody homoseksualistów. "Gwiazd Naszych Wina" na długo pozostanie w mojej głowie i zawsze będę chwalić tę książkę pod niebiosa. Ale do całej reszty podchodzę niestety bardzo sceptycznie. Uważam, że są książki, które bardziej zasługują na uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam "Will Grayson..", jednak wiem, że świetny autor może mieć też kiepskie książki. Nie popełnia błędów tylko ten, który nie próbuje, prawda? Jednak sądzę, że nie powinno się oceniać pisarza tylko po jednej czy dwóch jego utworach. Zdecydowanie polecam Ci "Papierowe miasta", jeśli będziesz chciała dać jeszcze szansę Greenowi.

      Usuń
    2. Oczywiście, że "kiepska książka" to także rzecz gustu. Jeśli chodzi o "papierowe miasta" to na pewno się skuszę ;)

      Usuń
    3. Oczywiście, że "kiepska książka" to także rzecz gustu. Jeśli chodzi o "papierowe miasta" to na pewno się skuszę ;)

      Usuń
  7. MOda i lansowanie jakiegoś autora daje do myslenia:) Nie wiem dlaczego akurat teraz Green:) Życze mu wszystkiego najlepszego:) Ale chyba nie będę się zabijac za tą ksiązką. jak wpadnie - przeczytam i tyle;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Green to autor idealny dla młodzieży - przyjemny styl, dowcip, trochę romansu i wzruszeń. Ja nie lubię za bardzo książek w stylu tanich powieści YA i dlatego polubiłam Greena. Jego opowieści wydają się bardziej prawdziwe. Sądzę jednak ze starszego czytelnika tak nie pochlona jak młodych, bo to literatura dla konkretnego odbiorcy. Dobra jako coś lekkiego z morałem :)

      Usuń
  8. "Papierowe miasta" trochę mnie jednak rozczarowały swym zakończeniem. Jak dla mnie Green nie wyjaśnił w wystarczająco jasny sposób motywów podróży Margo...
    Pozdrawiam
    Tutti
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam i oglądałam film "Gwiazd naszych wina". Mnie się spodobał. Więc z chęcią sięgnęłabym po "Papierowe miasta". Zazwyczaj książka jest dużo lepsza od filmu, więcej w niej szczegółów. Być może kiedyś się do niej przymierzę ;)

      Grażyna Wróbel

      Usuń
  9. Lubię książki Greena. Pomimo, że z pozoru każda książka jest podobna to jednak osobno jest wyjątkowa. Zawsze się uśmieję przy jego książkach, a tego mi czasami brakuje w literaturze, którą zazwyczaj wybieram :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę przyznać, że nie znałam tej książki dopóki nie zaczęły mnie bombardować wszędzie zwiastuny filmu. Już samo stwierdzenie, że to książka na podstawie Greena wzbudziła moją ciekawośc. Zaczęłam czytać ale mnie nie poraziła wiec odłożyłam na jakiś czas. Obiecałam sobie, że przeczytam ją zanim wybiorę się do kina albo zanim wyjdzie dvd. Szkoda ,że Margo nie jest narratorką myślę, że byłoby ciekawiej.
    Pozdrawiam!
    pokolenie-zaczytanych

    OdpowiedzUsuń
  11. Heh, wszystko pewnie przez ekranizację GNW i teraz "Papierowych" :P.
    Mnie tam jakoś szczególnie do grinów nie ciągnie. "Gwiazd..." przeczytałam, bo było jako lektura do konkursu, ale jednak taka typowo młodzieżowo-obyczajowa literatura to nie moje klimaty.
    Jednak kiedyś jeszcze na pewno sięgnę po coś od tego pana :).
    City of Dreaming Books

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam :)
    Nie czytałam Greena - przyznaję się bez bicia :) Jednak recenzja mnie na tyle zaintrygowała (spodobała mi się), że z chęcią sięgnęłabym po książkę.
    Swego czasu czytałam "Hopeless" i jeśli chodzi o "pomysł" na książkę, widzę wiele podobieństw. "Hopeless" rozkochało mnie w sobie, czy tak samo byłoby z "Papierowymi miastami" ... bardzo bym chciała :)
    Dziś napisałam "trochę" ;) więcej komentarzy na blogu, bo nie zawsze mam czas, aby codziennie usiąść. Co pewien czas siadam i nadrabiam "lekturę". Czy moje komentarze coś wnoszą - nie wiem, ale uważam, że dla recenzenta ważne jest, aby wiedzieć, ile osób czyta, to co on napisze (i co o tym myśli) :)
    Pozdrawiam, Dorota Kalinowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczy się każdy komentarz i naprawdę cieszymy się bardzo, kiedy widzimy zainteresowanie naszymi wpisami :) Hopeless nie czytałam, jednak myślę, że skoro polubiłaś tę książkę, to Greena tym bardziej Ci polecam ;)

      Usuń
    2. Hopeless trzeba przeczytać - obowiązkowo! :)
      Dorota Kalinowska

      Usuń
  13. Na początku nie doceniałam Papierowych Miast, czytałam książkę i myślałam sobie, że jest taka zwyczajna. Dopiero później jak zaczęłam się nad nią zastanawiać dostrzegłam, że jest cudowna, od tamtego czasu uwielbiam ją!

    OdpowiedzUsuń
  14. Niedawno widziałam w kinie film, więc pora nadrobić zaległości i zabrać się za książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Książka jak najbardziej godna polecenia i mam nadzieję że na filmie również się nie zawiode ;)
    Zapraszam dobraksiazka1.blogspot com

    OdpowiedzUsuń
  16. Green swoimi książkami trafia do serc właśnie młodzieży. Nieco starsze pokolenie czytając jego powieści może mieć mieszane uczucia i to jest dla mnie zrozumiałe.

    Nie znam "Papierowych Miast", ale... tematyka tej książki, pomijając fakt, że większość z was już wie, że lubię młodzieżówkę, choć się do niej już nie zaliczam, to trafia w moje serce. Nie przepadam za słodkimi romansidłami, oczekuję od tego rodzaju książek czegoś więcej, czegoś co pozwoli mi po jej przeczytaniu usiąść i podumać. I nie koniecznie musi się zawsze zakończyć happy endem, czasem wręcz odwrotnie.

    Jestem pewna, że gdy gdzieś spotkam się z tą książką to pochłonę ją powiedzmy w jeden wieczór, choć nie wyrobiłam jeszcze u siebie metody szybkiego czytania ze zrozumieniem. :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Słyszałam, że wszystkie książki Zielone są pisane ''Na jedno kopyto''. Mam nadzieję, że to nie kolejne ''Gwiazd naszych wina''

    OdpowiedzUsuń
  18. to moja pozycja obowiązkowa na liście czytam od września

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z "Papierowymi miastami" i zastanawiam się czy lepiej przeczytać książkę, czy może obejrzeć film? Bo koniecznie muszę kupić jakąś książkę Johna Greena, ale myślałam raczej nad "Gwiazd naszych wina"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W filmie bardzo uprościli większość wątków, także polecam jednak pierwowzór Greena

      Usuń
    2. Dzięki :D

      Usuń
  20. Nazwisko autora często obija mi się o uszy, ale wciąż zastanawiam się, czy to książki dla mnie? Młodzieżą już nie jestem;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jedyną książką Greena jaką czytałam jest Gwiazd naszych wina która bardzo mi się spodobała ale nie wiem czy sięgnę po jego inne książki ;/

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytałam dwie książki Greena, ale "Papierowe miasta" do nich nie należą. Nie kuszą mnie jakoś specjalnie, ale przeczytam, jeśli wpadną mi w ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  23. JOHN GREEN!!!!!!!!!!!!!!!!!!! KOCHAM GO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 <3 <3 <3 Przeczytałam jego wszyyyyyystkie książki i obejrzałam wszystkie ekranizacje (na razie tylko ,,Gwiazd naszych wina'' i ,,Papierowe miasta'', ale podobno ma być jeszcze ,,Szukając Alaski''. Jestem ciekawa jak im to wyjdzie). Papierowe miasta są super. Polecam!!!!!!!!! SUUUUPEEEERRRRR <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Oczywiście jak każdy uwielbiam książki pióra Johna Greena. Na razie mam za sobą świetne trzy jego pozycje, lecz "Papierowe miasta" dopiero mam zamiar przeczytać. :)
    Pozdrawiam, Shelf of Books

    OdpowiedzUsuń
  25. Znam W poszukiwaniu Alaski tego pana i uważam, że jest on stanowczo przereklamowany. Po Papierowe miasta raczej nie sięgnę, mimo pozytywnej recenzji.
    Pozdrawiam, JW205

    OdpowiedzUsuń
  26. Nidy nie czytałam Johna Greena, jednak wydaje mi się, że tak jak piszę mój poprzednik, trochę przereklamowany, aczkolwiek, jeśli będzie okazja to być może sięgnę po jakąś jego powieść. Bardziej interesuje mnie "Gwiazd naszych wina" niż "Papierowe miasta".

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie wszystkie powieśc Greena do mnie trafiają, ale ta owszem. Spodobała mi się, choć nie w pełni. G był dobrze wykreowanym bohaterem, lecz jego fascynacja Margo lekko przerażała, miał na jej punkcie obsesje, jego przyjaciół wręcz pokochałam, świetne osobowości. W filmie naprawdę dobrze wszystko oddali. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie miałam jeszcze przyjemności z "Papierowymi miastami", ale "Gwiazd naszych wina" oczarowała mnie całkowicie. Mam w planach wszystkie książki tego autora, jest niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
  29. Książkę czytałam jakiś czas temu - bardzo mi się spodobała, dlatego zamierzam zaopatrzyć się w swój egzemplarz, ale w okładce filmowej :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Wstyd się przyznać, ale autor zupełnie mi nie znany- ekranizacje zresztą też. Czas to zmienić, a życie pokazało, że lepiej zacząć od książki...i czasami wyłącznie na niej poprzestać

    OdpowiedzUsuń
  31. Słyszałam o tej książce i w niedalekiej przyszłości poświęcę jej więcej uwagi

    OdpowiedzUsuń
  32. Książka jest bardzo dobra, czego nie mogę powiedzieć o ekranizacji. Czy tylko mi podobają się te okładki? *_*

    OdpowiedzUsuń
  33. Czytałam, książka bardzo mi się podobała, podobnie zresztą jak inne książki Johna Greena

    OdpowiedzUsuń
  34. Czytałam, wolę książkę od filmu. Magia wyobraźni jest lepsza od ekranu.

    OdpowiedzUsuń
  35. Przeczytałam, ale filmu jeszcze nie oglądałam. Jestem chyba jedna z nielicznych osób, której ta książka się po prostu nie podoba. Rozumiem przesłanie autora, ale ciągnąca się fabuła zabiła skutecznie mój zapał. Kiedy straciłam zapał, wtedy rzuciło się to cieniem na moją ocenę i nie potrafię tego zmienić...

    OdpowiedzUsuń