piątek, 17 lipca 2015

Ava Dellaira - "Kochani, dlaczego się poddaliście?"

Autor: Ava Dellaira 
Tytuł: Kochani, dlaczego się poddaliście?
Wydawnictwo: AMBER
Data wydania: 2015
Ilość stron: 300
Ocena: 6/10

Opis:

Szesnastoletnia Laurel nie może się pogodzić z tragiczną stratą siostry. Szuka pomocy idoli, którzy też odeszli: Kurta Cobaina, Amy Winehouse, Jima Morrisona, Janis Joplin… Pisze do nich listy. Z tych listów układa się opowieść o niej samej, jej cierpieniu, samotności, poszukiwaniu siebie i przebaczeniu.

Kochany Kurcie, chciałam napisać do osoby, z którą mogłabym pogadać. Chciałabym, żebyś mi powiedział, gdzie teraz jesteś i dlaczego odszedłeś. Byłeś ulubionym muzykiem mojej siostry May. Odkąd jej nie ma, trudno mi być sobą, bo tak naprawdę nie wiem, kim jestem…

Laurel podziwiała siostrę, ale czuła się przez nią zepchnięta w cień. Teraz usiłuje pogodzić się z tym, co się stało i odnaleźć siebie. Choć nie jest łatwo opłakiwać kogoś, komu się nie wybaczyło…

Pisze o tym, co się zdarzyło, przeżywa to jeszcze raz. Zwierza się, pyta. Te listy i miłość, którą odkrywa, pozwalają pojednać się z życiem i z sobą samą. Rozumie, że nie mogła ocalić siostry, ale może ocalić siebie.


Recenzja:

"Chcę zostać oczyszczona. Chcę spalić złe wspomnienia i wszystko, co we mnie złe."


Pomysł na tę książkę wydał mi się naprawdę bardzo ciekawy - nie spotkałam się jeszcze z pozycją, w której główna bohaterka opisywałaby swoje życie, praktycznie tak, jak w pamiętniku, w formie listów... do zmarłych już idoli - aktorów, muzyków, literatów... czyli do wszystkich tych, którzy w jakiś sposób znaleźli się w jej życiu - nawet jeśli już wtedy należeli do grona zmarłych osób, a ona z ich twórczością zapoznawała się dopiero jakiś czas po ich śmierci.

"Myślę, że kiedy się traci kogoś bliskiego, to trochę tak, jakby się traciło siebie."

Powiem szczerze, że wykonanie nie było złe - nie podobała mi się jednak schematowość, która wkradła się do fabuły. Idea listów była świetna - były one napisane nawet w bardzo fajny sposób, ale... to, czego się tyczyły, nie zawsze potrafiło mnie zaintrygować.

Laurel - szesnastoletnia dziewczyna - nie może pogodzić się ze śmiercią siostry, która stanowiła dla niej wzór postępowania i według głównej bohaterki była idealna. Pomimo tego, iż minęło już od tego zdarzenia sporo czasu, ona dalej trwa w żałobie i nie potrafi się z niej wydostać. Co więcej, odejście May - bo tak nazywała się starsza siostra - wywołało rozpad rodziny. Od tego czasu Laurel pomieszkuje u taty i u ciotki, z matką rozmawia tylko czasami - każdy bowiem w samotności zaczął przeżywać tragedie, która ich spotkała. 
Można powiedzieć, że listy zaczęła pisać ona przypadkowo - nauczycielka w nowej szkole, w której znalazła się główna bohaterka, zadała klasie właśnie takie zadanie domowe - napisać list do kogoś zmarłego. Laurel nie oddała tej pracy, zaczęła jednak pisać - dużo, często, do różnych osób. To był jej sposób na poradzenie sobie ze śmiercią May.

"Czasem coś mówimy i odpowiada nam cisza. Albo echo. Jakby krzyk ze środka. I to jest prawdziwa samotność. Ale to się zdarza tylko wtedy, kiedy nie słuchamy wystarczająco uważnie. I oznacza, że nie jesteśmy jeszcze gotowi, żeby słyszeć."

Losy głównej bohaterki wcale nie są takie zawiłe - w nowej szkole znajduje nowych przyjaciół, odnajduje miłość i pozornie wydaje się, że to w połączeniu z pisaniem przyniesie jej ukojenie. Nie dzieje się tak jednak tylko z tego powodu, iż autorka od początku trochę pokomplikowała wszystkie nawiązane przez nią relacje. Niemniej jednak z każdą przeczytaną stroną dowiadujemy się więcej o tym, jaka była May - a była to dziewczyna, która kochała ryzyko i jej życie nigdy nie było do końca bezpieczne, zawsze je narażała. 

Kiedy dowiadujemy się o sekrecie, który kryje Laurel - a raczej o kilku rzeczach, które sprawiły, że May umarła... Zaczynamy odkrywać, dlaczego główna bohaterka dalej jest w żałobie, dlaczego dalej czuje się winna całej tej sytuacji, chociaż definitywnie nie powinna - nie zrobiła nic... no właśnie, nie zrobiła nic. 

"Można być szlachetnym, odważnym i pięknym, a mimo wszystko czuć, że się upada."

Powieść ta idealnie przedstawia takie pojęcia, jak przeżywanie żałoby, poczucie winy, czy też wewnętrzną pustkę. Jednocześnie łączy się to wszystko z kwitnącą miłością i przyjaźniami, w których jest masa tajemnic i niedopowiedzeń. 

Autorka ma bardzo fajny styl - lekkie piórko, które potrafi zaintrygować czytelnika i sprawić, że czytana treść pochłonie go całkowicie. Nie brakowało też świetnych opisów, szczególnie emocji. Dialogi były raczej naturalne, chociaż niektóre sytuacje, jakie zostały przedstawione w tej powieści, były albo bardzo naciągane, albo bardzo łatwo było się domyślić, co one mają oznaczać. Mimo wszystko przyznam się do czegoś - pod koniec czytania, kiedy miałam już odkładać książkę do biblioteczki z przeczytanymi pozycjami, uroniłam łzę - pomyślałam bowiem o tym, co musiała czuć Laurel i co ja czułabym w takiej sytuacji. 

"Wydaje mi się, że wiele osób chciałoby być kimś, ale boją się, że jeśli spróbują, nie okażą się tak dobrzy, za jakich ich przeważnie mają."

Okładka nie podchodzi pod miano wybitnych, aczkolwiek nie jest ona zła - najbardziej w niej podoba mi się tło, które od razu kojarzy mi się z tym, że niektórzy ludzie sądzą, że po śmierci stajemy się gwiazdami na niebie - czy jest to głupia teoria? Nie mam pojęcia, ponieważ nikt nie miał jak jej sprawdzić :)

"Wydaje mi się, że każdy potrafi pozbyć się siebie."

Ogólnie polecam tę powieść do czytania - wszystkim, którzy chcą przeżyć kilka chwil z dobrą książką w ręku. Nie użyję tu sformułowania "przyjemnych chwil", ponieważ nie zawsze są one przyjemne. Czasem ściskają człowieka za serduszko i sprawiają, że czytelnik odczuwa dosłownie to samo, co główna bohaterka - niewyobrażalną stratę. 

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa AMBER 

12 komentarzy:

  1. Już od dawna chciałam przeczytać tę książkę, ale teraz wiem, że muszę to zrobić :)
    Bardzo piękna recenzja, zazdroszczę talentu!
    Patty z bloga pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, chociaż nie wiem, czy można to zaliczyć pod talent :D

      Usuń
  2. Pomysł na książkę rzeczywiście wydaje się ciekawy, poza tym, jeśli piszesz, że pod koniec uroniłaś łezkę to wyczuwam, że będę musiała nabyć tą pozycję i przekonać się sama, czy ja też podejdę do niej tak emocjonalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze wspominam tę książkę, szczególnie z powodu wzruszającej tematyki, a także sposobu, w jaki autorka przedstawia ową historię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tę książkę przed premierą i mam takie same zdanie o niej co ty. Jednak warto ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie do końca mnie przekonuje, chociaż sama idea pisania listów do tych osób jest naprawdę ciekawa. Obawiam się tylko, że jest trochę banalna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka odstrasza mnie trochę okładką, która jest jakaś taka... infantylna. Ten muzyczny aspekt jednak do mnie trafia. Zapisuję na listę "do przeczytania", chociaż niekoniecznie natychmiast :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No sama nie wiem. Spotkałam się z wieloma sprzecznymi recenzjami. Muszę się bardziej zastanowić :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakiś czas temu zaintrygował mnie tytuł powieści, a twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu że muszę dostać w łapki tę książkę :).
    Będzie idealna na melancholijne jesienne wieczory, bo ja lubię sobie czasem posmyncić.
    City of Dreaming Books

    OdpowiedzUsuń
  9. Poza "P.S. Kocham Cię" C. Ahern nie przypominam sobie, aby jakaś inna książka poruszała temat żałoby. Z ciekawości po nią sięgnę w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam właśnie i jak na razie jestem zwyczajnie znudzona :( Mam nadzieję, że jednak znajdę w końcu tę głębię, która chyba jest nieźle ukryta, skoro do tej pory do mnie nie przemówiła.

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę boję się tej ksiażki, gdyż głowna bohaterka łudząco przypomina mnie samą. Bedzie to dla mnie bardzo osobiste przeżycie.
    Zapraszam CIę do przeczytania kolejnego postu z serii Cotygodniowego przeglądu kulturowego :>
    http://kruczegniazdo94.blogspot.com/2015/07/krucze-wiesci-czyli-cotygodniowy.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń