poniedziałek, 29 czerwca 2015

Lissa Price - "Starter"

Autor: Lissa Price
Tytuł: Starter
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2015
Ilość stron: 400
Ocena: 4/10

Opis:

Callie straciła swoich rodziców, kiedy wojna bakteriologiczna zmiotła z powierzchni ziemi wszystkich w wieku między 20 a 60 lat. Ona i jej młodszy brat, Tyler, uciekają, żyjąc jako osadnicy razem z ich przyjacielem Michaelem i walczą ze regenatami, którzy byliby w stanie zabić ich choćby dla ciastka. 
Jedyną nadzieją Callie jest „Prime Destinations”, niepokojące miejsce w Beverly Hills, rządzone przez tajemniczą postać znaną jako Old Man. Ukrywa on nastolatków, aby wypożyczyć ich ciała Enders’om – seniorom, którzy chcą być znowu młodzi. Callie wie, że pieniądze utrzymają ją, Tylera i Michaela żywych, więc zgadza się być dawcą. Ale neurochip, który został umieszczony w jej głowie ma awarię i Callie budzi się w życiu Helen – kobiety, która wypożyczyła jej ciało. Mieszka w jej domu, jeździ jej samochodami i umawia się z wnukiem senatora. Wszystko wygląda jak w bajce, dopóki Callie nie odkrywa, że Helen zamierza robić coś więcej, niż tylko imprezowanie – a plany Prime Destinations są dużo gorsze niż Callie mogła sobie kiedykolwiek wyobrazić… 



Recenzja:

Pewnie jeszcze jakieś dwa lub trzy lata temu ta książka zrobiłaby na mnie niewyobrażalne wrażenie, jednak wówczas zaczytywałam się w niewymagających powieściach dla młodzieży. Nie mówię, że teraz gardzę tego typu literaturą, bo od czasu do czasu lubię odmóżdżyć się jakąś młodzieżówką. Stawiam tylko warunek, aby taki utwór był w miarę dobrze napisany. "Starter" się nie kwalifikuje. Właściwie kupiłam go pod wpływem chwili, gdy nalepka z promocją zadziałała na mnie jak płachta na byka. 

W tej książce dobry jest jedynie pomysł, myśl przewodnia, którą możemy streścić w jednym zdaniu. Autorka na pewno nie słyszała o metodzie płatku śniegu. Polega ona ta tym, że całej powieści nie możemy opierać na jednym pomyśle, choćby był genialny, a musimy dopracować fabułę. Pani Price chyba z miejsca zabrała się do pisania, gdy tylko świetny przebłysk pojawił się między neuronami. W "Starterze" widać doskonale to niedopracowanie. Może nie jest to pisane na kolanie pod ławką, ale na wielką epopeję, jaką zostało uznane przez wielu recenzentów, mi nie wygląda.

Bohaterka jest irytująca i dziecinna. Callie działa zupełnie irracjonalnie, a epoka romantyzmu, która by usprawiedliwiała takie działanie, na jej nieszczęście skończyła się już dawno. Miałam wrażenie, że zostaję wrzucona w myśli dwóch różnych osób. Jednej przestraszonej dziesięciolatki, która przeżywa pierwszą miłość i drugiej masochistycznej buntowniczki. Rozdwojenie osobowości to jakiś niezapisany na ulotce  objaw szaleństwa?  Naprawdę czekałam na moment, w którym Callie obudzi się w jakimś wariatkowie i autorka przyzna, że to wszystko było snem. Uratowałoby to książkę od zupełnej klapy. 

Około trzech czwartych treści to ciągłe niedomówienia, urywane informacje, które miały chyba sprawiać wrażenie wzrastającego napięcia, jednak stało się odwrotnie. Skoro nie wiemy, przed czym postać się ukrywa, jak mamy czuć dreszczyk? Kiedy już dobrnęłam do ostatnich stron, miałam nadzieję, że coś się zadzieje. Może autorka nagle posłuchała modlitw potępieńczych dusz czytelników, bo akcja się rozkręciła. Szkoda tylko, że w niewyobrażalnym kierunku. Znacie ten scenariusz, kiedy przez ileś lat system działa sobie spokojnie, aż tu nagle pojawia się ktoś, kto burzy ład społeczny? I to, nie mówiąc brzydko, z miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

Naprawdę zażenowało mnie jednak zupełnie co innego. Jeśli piszemy książkę science-fiction, to nie znaczy, że można wmówić czytelnikowi wszystko bez nawet jakiegoś pseudonaukowego wyjaśnienia. Teoria autora musi przynajmniej wydawać się prawdopodobna. Nikt nie jest jest fizykiem i nie będzie tego sprawdzał, jednak nie można po prostu powiedzieć, że mózg da się połączyć z komputerem i "podróżować" między ciałami, niczym jakieś ciała astralne. To się w głowie nie mieści. Uważam, że wbrew pozorom powieści Sci-fic powinny mieć w sobie więcej nauki i logiki niż zwyczajne obyczajówki. Do stu diabłów, nie polecam tej książki!

Wasza Ariada :)

6 komentarzy:

  1. O rany! Rany! Będę chyba płakać ;( Mam już tę książkę, na półce, ale po twojej recenzji, chyba za szybko po nią nie sięgnę. Twoje argumenty są wystarczające żeby Starter poczekał troszkę dłużej na swoją kolej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też ją kupiłam na promocji...

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tam i tak chcę ją przeczytać :P Wolę sama wyrobić sobie opinie, a później zwracać uwagę na te innych, choć recenzje i tak mają u mnie duże znaczenie przed zakupem jakiejś książki :P
    http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie nigdy nie ciągnęło do tej książki, ale zdziwiłam się twoją trochę negatywną opinią, bo czytając i oglądając recenzje raczej były one pozytywne. Ale każdy ma inne gusta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam nadzieję na coś lepszego po tym szumie wokół "Startera", ale wyszła klapa :/

      Usuń