wtorek, 12 maja 2015

Piotr Wielgosz - "Za zieloną bramą"


Tytuł: Za zieloną bramą
Autor: Piotr Wielgosz
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 332

Opis:
Elli maszerowała nieśpiesznie, delektując się niespotykaną w tej części miasta ciszą i niesamowitą aurą przesyconą zapachem niedawno padającego deszczu. Ciepłe promienie jesiennego słońca igrały na jej twarzy złocistymi plamami. Postanowiła skręcić w wąską uliczkę i uświadomiła sobie, że mimo iż zna stare miasto, tędy idzie po raz pierwszy. Nie docierały tu ożywcze promienie słońca, a chłód i półmrok wzbudzały niepokój. Przyśpieszyła kroku, chcąc niezwłocznie wydostać się z tego ponurego miejsca. Na końcu uliczki ujrzała bladozieloną, odrapaną i pordzewiałą bramę. Coraz gęstsze od wilgoci powietrze ponaglało ją do przekroczenia jej progu, a puste okna zimnych kamienic wołały: „Wejdź wreszcie, nie wahaj się, zaspokój ciekawość”. Nie mogła oprzeć się pokusie i któregoś dnia, wiedziona ogromną siłą, wreszcie odważyła się pchnąć ciężkie wrota i zniknąć we wnętrzu kamienicy.
Tamten dzień na zawsze przeklął jej życie. Prześladujące ją i jej bliskich potężne i podstępne demony coraz mocniej zaciskały na nich swoje macki, wnikając w ciało i ogarniając umysł… równocześnie wypełniając go nieznaną dotąd mocą.


Recenzja:
Ciężko mi będzie napisać obiektywną recenzję tej książki, bo całkiem do mnie nie trafiła. Spodziewałam się (zgodnie z obietnicą wydawcy) fantastyki, tymczasem to, co dostałam, przypominało raczej oniryczną prozę niż fantastykę. Już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że nie będzie mi się podobało. Miałam nadzieję, że może po kilu stronach coś się zmieni, ale niestety autor konsekwentnie pisał w takim samym stylu do samego końca. A jak brzmiał początek?
Ciemnoszare chmury ustępowały powoli i nad miastem skąpanym w jeszcze przed chwilą rzęsiście padającym deszczu pojawiły się z początku nieśmiałe, ale coraz odważniej przebijające się promienie słońca.
Wiecie już, o co mi chodzi? Wielokrotnie złożone zdania, w których każdy rzeczownik określa przynajmniej jeden przymiotnik, rozbudowane i nierzadko wydumane metafory ciągnące się przez pół zdania. A w kolejnym zdaniu to samo. I tak strona po stronie, czasem z małą przerwą na dialogi, które notabene zajmują może jakieś 15% książki. Od fantastyki spodziewam się raczej dynamicznej akcji i błyskotliwych dialogów. Tutaj można przeczytać kilkanaście stron kwiecistych opisów, w czasie których ktoś wejdzie i wyjdzie z pokoju.
O czym więc jest ta książka? O demonach i nieśmiałej, z góry skazanej na porażkę walce, którą podejmują z nim główni bohaterowie. Podejrzewam, że właśnie z racji obecności demonów tę książkę sklasyfikowano jako fantastykę, ale w rzeczywistości nie ma z nią wiele wspólnego. Niektórzy określają ją też horrorem. Nie wiem, jak wam się kojarzy ten gatunek, ale ja spodziewałabym się po nim jakiegoś napięcia i gęsiej skórki. W tym przypadku czytanie było dla mnie zwykłą walką z wszechobecnymi opisami. Żeby to jeszcze były normalne opisy…
Ogólnie mam wrażenie, że autor powinien zająć się pisaniem poezji. Albo prozy poetyckiej. Fantastyka w takim wydaniu jak dla mnie jest nie do przełknięcia. Ale jeśli ktoś z was ma poetyckie ciągoty, ta książka może okazać się dla niego strzałem w dziesiątkę.


Książkę dostałam od wydawnictwa Novae Res

3 komentarze:

  1. Właśnie za niedługo zabieram się do czytania tej pozycji, zobaczymy co z tego wyniknie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie, ja za poezję dziękuję, bo kompletnie do mnie nie trafia xd.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tam się ciesze, ze ta poezja jest tu na pierwszy planie, gdyż ją uwielbiam. Chciałabym się jednak przekonać na własnej skórze jak taki epołączenie gatunków autorowi wyszło.

    OdpowiedzUsuń