poniedziałek, 11 maja 2015

Michael Crummey - "Sweetland"


Autor: Michael Crummey
Tytuł: Sweetland
Wydawnictwo: Wiatr od morza
Liczba stron: 400
Data wydania: 11 maja 2015
Ocena: 9/10

Opis:

Historia przekornej miłości człowieka do chłodnej i niegościnnej ziemi, na której się urodził.
W powieści Michaela Crummeya polscy czytelnicy znajdą wszystko to, za co pokochali jego twórczość. Autor kolejny raz odmalowuje pejzaż Nowej Fundlandii zaludniony przedziwnymi postaciami, które spotkać można wyłącznie na tamtejszych wybrzeżach – ludźmi twardymi i krnąbrnymi, pomimo nadejścia XXI wieku wciąż opisującymi świat w sobie tylko właściwy sposób.
Osadę Chance Cove na wysepce Sweetland zamieszkuje kilkadziesiąt osób, które z trudem wiążą koniec z końcem po zapaści nowofundlandzkiego rybołówstwa. Nic dziwnego, że złożona przez rząd propozycja sowitej rekompensaty za opuszczenie podupadającej mieściny na krańcu świata wywołuje wśród byłych rybaków ogromne poruszenie. Jedynym warunkiem jest jednomyślna zgoda wszystkich mieszkańców na przeprowadzkę. Plany sąsiadów krzyżuje Moses Sweetland, emerytowany latarnik uparcie sprzeciwiający się opuszczeniu ukochanej wyspy. Gdy zbliża się termin ostatecznej decyzji, narastająca niechęć mieszkańców Chance Cove daje Sweetlandowi podstawy do obaw o własne życie. Splot konfliktów, tragedii oraz wciąż żywych bolesnych wspomnień popchnie go do szalonego postanowienia, w wyniku którego świadomie skaże się na nieodwołalną izolację…
"Sweetland" to poruszająca, kameralna powieść o schyłku dawnego świata oraz powolnym zaniku małych, odosobnionych społeczności, niemających racji bytu z dala od skrawka ziemi, na którym się zawiązały. To misternie skonstruowane dzieło o autodestrukcyjnej przekorze oraz zawziętej walce człowieka z nieubłaganymi prawami stanowionymi przez społeczeństwo i naturę. To wreszcie subtelna przypowieść o samotności ekstrapolowanej daleko poza granice absurdu.


Recenzja:

   Od czego by tu zacząć. Może od tego, że o Crummry'u słyszałam już wiele opinii i z każdą kolejną, miałam coraz większą ochotę na jakąś z jego książek. No i jest, najnowsza pozycja trafiła do mnie przedpremierowo i w końcu mogłam zacząć przygodę. Bo tak moi kochani jeśli zdecydujecie się sięgną po tę pozycję, czeka Was niesamowita przygoda.

Sweetland, jest surową, morską i specyficzną powieścią. Autor idealnie stworzył klimat książki, robiąc tak na prawdę nie wiele. Kilka zdań i kilka drobiazgów zrobiło całą robotę i kilka pierwszych stron wystarczy aby przenieść się w niezwykły, Nowo Funlandzki świat, w którym można się zabójczo zakochać.

Już na początku można zauważyć, że autor ma dość specyficzny styl pisania. Bardzo podoba mi się język jakiego używa, ale mam również świadomość, że w dużej mierze jest to także zasługa polskiego tłumaczenia, która jak dla mnie jest bardzo dobra. Jeśli spodziewacie się sensacyjnych zwrotów akcji, morderczych pościgów i innych podobnych rewelacji, to z góry o tym zapomnijcie, co nie znaczy, że macie sobie odpuścić lekturę. Absolutnie nie i niech nikt nawet nie próbuje przejść obok niej obojętnie.

Chyba najlepszym elementem tej książki, jak dla mnie, byli bohaterowie. To w jaki sposób Crummey ich tworzy i kreuje jest dla mnie mistrzostwem. Niby zwykła wyspa, a mamy plejadę skrajnych charakterów, wszelakich dziwactw i odchyleń społecznych. Mężczyzna, który nie chce opuścić swojej ukochanej wyspy, nawet za ogromną sumę pieniędzy, niereformowalna para bliźniaków, kobieta która nigdy nie opuszcza swojego domu, fryzjer, który jeszcze nigdy nikogo nie ostrzygł, pewien zwariowany sąsiad i jeden wyjątkowy chłopiec. Taka mieszanka postaci, czyni tę książkę jeszcze bardziej wyjątkową i godną polecenia.

Wcześniej już wspomniałam o klimacie książki, więc wypadałoby wspomnieć o tle i otoczeniu. Wyspa na której toczy się historia jest w pewnym sensie hermetyczna. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że ta historia może dziać się tylko w tym właśnie miejscu i czasie i nigdzie indziej, tylko tutaj. Autor tworzy miejsce, w którym cała społeczność jest jedną wielką rodziną. Nikt nie puka, nikt nie wchodzi głównymi drzwiami, wszyscy się znają i traktują się jako jedność.

Bardzo podobało mi się to, w jaki sposób zostało przedstawione, to odtrącenie społeczne. To, że w jednym momencie jest się częścią "czegoś", a nagle można się stać niezwykle samotnym mimo, że to "coś" nadal jest wokół.

Ach, ta okładka. Jest idealnym zwieńczeniem całej historii. Ale żeby nie było tak słodko i cudownie, to niestety, zdarzyły się momenty w których było na prawdę nudno. Nie przeszkodziło mi to jednak w odbiorze całości.

Także, mam nadzieję, że jak najszybciej przeczytacie Sweetland, a ja się pytam gdzie najbliższa księgarnia, bo biegnę po pozostałe książki Pana Crummry'a.

Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Wiatr od morza

4 komentarze:

  1. "Sweetland" wydaje się być ciekawą książką, jednak nie jestem pewna, czy wpasowałaby się w mój gust :)

    Zapraszam :) subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie czytam tego typu książek, ale akurat "Sweetland" mnie zaciekawiło.Chodzi za mną i chodzi, prosząc się o przeczytanie.Może kiedyś dorwę :).
    Ach, ta okładka!
    cityofdreamingbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachęcajaca recenzja. Dodaje tą pozycję do mojej biblioteczki na lubimyczytac.

    OdpowiedzUsuń