piątek, 24 kwietnia 2015

Sabrina Jeffries - "Miłosne wyzwanie"

Autor: Sabrina Jeffries
Tytuł: Miłosne wyzwanie
Wydawnictwo: BIS
Data wydania: 2013
Ilość stron: 372
Ocena: 7/10

Opis:

Lady Minerva Sharpe postanowiła podstępem pokonać swą despotyczną babkę, która zagroziła wnuczętom wydziedziczeniem, jeśli w ciągu roku nie zawrą małżeństw. Uznała, że Hetty Plumtree raczej odstąpi od swoich żądań, niż pozwoli wnuczce wyjść za łajdaka. A któż odegrałby rolę przyszłego męża hulakę lepiej niż niebezpieczny i nieokiełznany adwokat Giles Masters, chodząca inspiracja dla przystojnego szpiega z poczytnych, gotyckich powieści autorstwa Minervy? Minerva wprawdzie nie ma zamiaru zakochać się w słynnym hulace, nigdy jednak nie zapomniała pocałunku, jakim Giles obdarzył ją w dniu jej dziewiętnastych urodzin. Dziewczyna nie zdaje sobie przy tym sprawy, że Masters rzeczywiście jest królewskim agentem. Gdy łączą siły, by zbadać tajemnicę śmierci jej rodziców, ich fałszywe zaręczyny dają początek płomiennemu pożądaniu. Lecz nagle Minerva odkrywa sekretne, podwójne życie Gilesa. Będzie musiał użyć całego adwokackiego sprytu, by na nowo odnaleźć drogę do jej serca.                


Recenzja:

Jest to już moje trzecie spotkanie z twórczością tej autorki - w końcu jest to trzecia część cyklu "Diablęta z Hallstead Hall". Przyznam się, że jak zazwyczaj nie czytuję romansów, a w szczególności tych historycznych, tak akurat tą serię pokochałam, naprawdę. 

Przede wszystkim postacie są tu kreowane bardzo realnie - mają wyraźnie zarysowany charakter, określone zainteresowania, zbudowaną przeszłość. Wszystkie części logicznie ze sobą współgrają, a bohaterowie nie zmieniają się aż tak bardzo - można powiedzieć, że pozwalają sobie na uczucia, ale nie zmieniają swoich światopoglądów aż tak bardzo. 

Minerva Sharpe to przede wszystkim dziewczyna, która wie, czego chce - pełna życia, temperamentu i talentu pisarskiego, który przelewa na kartki swoich powieści - wraz z masą emocji, niekoniecznie tych dobrych. Nie boi się tego, co mogą pomyśleć o niej inni i uparcie dąży do wyznaczonych przez siebie celów. Jak na czasy, w których rozgrywa się cała akcja, to jest to całkiem odważne, albo całkiem głupie - musicie ocenić to sami.

Od razu, po samym opisie, widać, że jej losy splotą się z losami długoletniego przyjaciela jej braci, a jednocześnie całkiem dobrego adwokata - Gilesa Mastersa. Muszę powiedzieć, że jest on jedną z tych postaci, które definitywnie do mnie przemówiły najbardziej z całej tej serii. Przede wszystkim łączy on w sobie cechy takie jak inteligencja, poczucie humoru, spryt, zaradność i namiętność. Stałam się jego fanką - nic dodać, nic ująć. Całkowicie mnie zauroczył. Tak samo, jak Minervę. 

Cała fabuła, jak to w romansach bywa, skupia się praktycznie tylko na wątku miłosnym, który tworzy się pomiędzy dwoma głównymi bohaterami. W tym cyklu występuje jeszcze drugi wątek, również bardzo ważny, a mianowicie wątek kryminalny, ponieważ rodzina Sharpe stara się rozwikłać zagadkę, co tak naprawdę wydarzyło się z ich rodzicami kilkanaście lat temu. Z książki na książkę poznajemy coraz więcej szczegółów i motywów. Nic nie jest tak proste, jakby się wydawało.

Co do stylu autorki - jest dosyć charakterystyczny. Po zapoznaniu się z trzecim tomem mogę to już zaakcentować. Sabrina Jeffries używa zwyczajne, proste słowa, ale zdania, które z nich tworzy... Nie brzmią tak, jak w niektórych książkach. Mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi, ponieważ do końca nie da się opisać tego zjawiska słowami. 
Wiem tylko, że raczej byłabym w stanie powiedzieć, który fragment pochodzi spod jej ręki, nawet, gdybym miała go wybrać spośród kilkunastu innych.

Przyznam, że cała ta historia jest naprawdę wciągająca. Nie sądziłam, że coś tak... banalnego, może okazać się tak ciekawe i intrygujące. Nie sądziłam również, że romans historyczny ma aż taki potencjał, żeby wyrwać się z tych wszystkich schematów, które tworzą książki tak bardzo typowymi - albo przynajmniej wyrwać się od części z nich.

Jeżeli miałabym powiedzieć kilka słów o okładce, to na pewno napomknęłabym o tym, że żałuję, że nie są one jakoś kolorystyczne powiązane z poprzednimi i kolejnymi tomami. Fajniej by to wyglądało na półce, gdybym poustawiała je wszystkie obok siebie i nie miałabym istnej tęczy barw. 

Zdecydowanie polecam więc nie tylko tę część, ale także cały cykl - naprawdę warto przeczytać i spędzić miłe chwile przy zapoznawaniu się z treścią. Nie obiecujcie sobie aż tak wiele, w końcu to jednak romans, nie ma żadnego zaskoczenia w tym, jak on się zakończy, ale mimo wszystko to jedna z lepszych pozycji tego gatunku - a przynajmniej z tych, z którymi ja miałam okazję się spotkać.

Powieść tę dostałam od Wydawnictwa BIS

5 komentarzy:

  1. Romansów jako zwykłych nie lubię, ale z tłem historycznym to już inna sprawa, a jeżeli są dobrze napisane to i przeze mnie mile widziane :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy konkurs dotyczący ulubionego bohatera został anulowany? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje się być mało ciekawa. Raczej nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsza część była naprawdę fajna, może nie powalająca, ale ciekawa. A rodzeństwo Sharpe po prostu rozbraja. Nie mogę się doczekać, aż poznam historie całej gromadki :D

    OdpowiedzUsuń