czwartek, 19 lutego 2015

S.C. Stephens - "Bezmyślna"

Autor: S.C. Stephens
Tytuł: Bezmyślna
Wydawnictwo: AKURAT
Data wydania: 2014
Ilość stron: 670
Ocena: 3/10

Opis:

Od niemal dwóch lat Kiera ma chłopaka - Denny jest spełnieniem jej marzeń: kochający, czuły, całkowicie jej oddany.

Kiedy razem wyjeżdżają do nowego miasta, aby zacząć wspólne życie - on jako stażysta w znanej firmie reklamowej, ona zaś jako studentka na renomowanym uniwersytecie - wszystko wydaje się idealnie układać.

Potem jednak nieprzewidziane okoliczności zmuszają parę do tymczasowej rozłąki. Kiera czuje się osamotniona, zdezorientowana; potrzebuje opieki i pocieszenia. Na pomoc przychodzi jej współlokator, lokalny gwiazdor rocka - Kellan Kyle. Jego przyjaźń pomaga Kierze poradzić sobie z uczuciem wyobcowania w nowym mieście. Kiedy jednak jej samotność staje się coraz bardziej intensywna, relacje z Kellanem ulegają stopniowej przemianie. A potem pewnej nocy wszystko zmienia się drastycznie... i od tej pory życie żadnego z bohaterów nie jest już takie, jak dawniej.




Recenzja:

"Nie musisz nigdy przepraszać za to, że chcesz powiedzieć, co czujesz… albo, czego się obawiasz..."


Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być taką bohaterką, totalnie pozbawioną charakteru? Taką totalnie bez planu na przyszłość, zainteresowań, własnych znajomych... Taką "ciepłą kluchą"? Jeżeli nie, to zdecydowanie powinniście zapoznać się z tą pozycją - odpowiedzi nasuną wam się same. 
Bo definitywnie nie jest to zbyt pozytywna egzystencja. 

Kiera, główna bohaterka tejże pozycji, spotyka się z Dennym. Są ze sobą już prawie dwa lata i dziewczyna uważa, że to miłość jej życia. Co więcej, dosłownie zaczyna robić za jego cień - przeprowadza się z nim na drugi koniec kraju, tylko po to, żeby on mógł rozpocząć pracę, przez co musi porzucić całą swoją rodzinę i poprzednią uczelnię. Śmieszne jest to, że nie ma ani słowa o tym,
albo ja jakoś tego nie dostrzegłam, że porzuca przyjaciół - czyżby ich nie miała? Nawet bym się nie zdziwiła. Szczególnie, że Kiera jest straszną egocentryczką i patrzy na świat tak, jakby tylko ona miała problemy i wszystko musiało kręcić się tylko i wyłącznie wokół jej osoby. 

"Powiedział, że jestem jego sercem. Nie zostawia się serca. Nie można żyć bez serca."


Wracając jednak do tematu - w momencie, gdy Denny musi na kilka miesięcy wyjechać z nowego lokum, jest dla Kiery śmiertelnym ciosem prosto w serce - no bo jak to on ją może zostawić, tak sobie wyjechać, żeby lepiej zarabiać i zostawić ją SAMĄ, przecież ona zginie, jeżeli nie będzie mogła żyć jego życiem... 
W skrócie mówiąc, nasza główna bohaterka jest irytującą dziewczyną, która została przedstawiona niczym kaleka w sprawach codziennych, zwykłych, normalnych. Definitywnie wolałaby się zabić, niż być z dala od chłopaka, którego kocha, nawet na kilka godzin. 

Sam fakt "miłości" pomiędzy Kierą a Dennym jest kwestią sporną. Nie mogę kwestionować tego, że on ją kocha - zachowuje się tak, jakby była najważniejszą osobą w jego życiu, jakby była jego ideałem (mam nadzieję, że się mylę, nikt nie może mieć aż tak słabego gustu). 
Natomiast zachowanie głównej bohaterki... Denny wyjeżdża, a ona rzuca się w objęcia jego najlepszego przyjaciela i swojego nowego współlokatora - Kellana. Gdyby chodziło tylko o przyjaźń, to byłoby całkiem okej. Ale ich relacja od początku wydaje się bardzo... nie taka, jak powinna - zachowują się bardziej jak para, niż Kiera i Denny, przynajmniej według mnie.

No cóż, nie dziwię się, że Kiera mogła polecieć na kogoś takiego jak Kellan - członek zespołu muzycznego, przystojny, utalentowany, szalony, typ imprezowicza i niegrzecznego chłopca... Jedyne, czego mu brakuje, to trochę rozumu i swego rodzaju odpowiedzialności i lojalności, które pozwoliłyby mu trzymać się z dala od majtek dziewczyny swojego przyjaciela. Istnieje taka niepisana zasada - do lasek kumpli nie można się dobierać. On jakoś nigdy o niej nie słyszał.

"Miłości nie da się wyłączyć tak jak światła."

Denny natomiast całkowicie kontrastuje z postacią Kellana - mądry, całkiem ładny, ambitny, z jasnym planem na przyszłość. Jest to facet, jakiego chciałoby większość kobiet - stały w uczuciach, zapewniający bezpieczeństwo i wsparcie, a także troszczący się o losy rodziny. Kiera najwidoczniej tego nie doceniała. Nie dziwię się, była idiotką - jeżeli mogę tak to napisać wprost. 

Oczywiście całą fabuła opiera się na losach głównej bohaterki - jej problemach, wyborach i
skomplikowanych relacjach. Pojawia się też trójkąt miłosny, ale dla mnie od początku było wiadome, którego z tej dwójki wybierze. 
Nie mam zamiaru opisywać tego aż tak szczegółowo - warto jednak wiedzieć, że tak naprawdę dostajemy momentami sztucznie pozapychane strony - wydarzeniami, które nic do treści nie wnoszą, tak naprawdę równie dobrze można by je wywalić.

"Musisz wybrać. Nie możesz mieć ich obu."

Styl autorki też nie jest jako wybitnie dobry - proste zdania, od czasu do czasu trochę zagmatwane, albo mało zrozumiałe. 
Zdecydowanie za dużo opisów idealności Dennego i Kellana - a już szczególnie tego drugiego - pojawia się w tej pozycji. 

Nie można powiedzieć nic innego, oprócz tego, iż książka jest zwykłym, schematowym romansem dla ludzi w wieku szesnaście wzwyż. 
Jeżeli ktoś lubi bezwartościowe, nic nie wnoszące pozycje, to definitywnie powinien się z tą książką zapoznać. Szczególnie, że może sięgnąć po nią naprawdę każdy, bo nie można być do niej "za starym". Już prędzej "za młodym" patrząc na poruszane tutaj kwestie, zmianę wewnętrzną bohaterki - z pozbawionej charakteru dziewczyny, stała się pasjonatką namiętnego seksu oraz na to, jakie zachowania są tu przedstawione. 

Jedyne, co mi się podobało, to okładka. Bardzo fajnie dobrana ilustracja, chociaż wydaje mi się, że jest aż za dobra i marnuje się na takiej pozycji. Szczególnie, iż ten opasły tom... no cóż, naprawdę nie jest wybitny.

Jak wyobrażam sobie, że to dopiero pierwszy tom i jest tego jeszcze kontynuacja, to coś mnie ściska w żołądku. Zastanawiam się, dlaczego ludzie to kupują i czytają - ale chyba nie chcę znać odpowiedzi.
Jeżeli zdecyduję się na przeczytanie kolejnych tomów, to tylko dlatego, że nie lubię zostawiać rozpoczętych serii. 

"Przypuszczam, że każda miłość koniec końców schodzi z chmur na ziemię."

Nie mogę tego polecić nikomu innemu, niż osobom, które lubią tego typu historie - lekkie, trochę nudnawe, zdecydowanie bezsensowne. Jestem romantyczką, nie da się ukryć, ale mnie ta opowieść nie powaliła na kolana. W sumie to nie powaliła mnie na nic innego, jak tylko łóżko, ponieważ momentami wręcz usypiałam. 
Mam nadzieję, że spodoba się ona wam bardziej niż mi. Naprawdę mam nadzieję... 

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa Akurat

5 komentarzy:

  1. Dla mnie ta książka nie była taka tragiczna. Sam zamysł głównej bohaterki był taki, by była ona bezmyślna. Sam tytuł na to wskazuje! :D Kiera mnie denerwowała swoim "brakiem mózgu", jednak w ogólnym rozrachunku uważam, że autorce idealnie wyszedł pomysł stworzenia postaci, która potrafi zirytować zachowaniem, bezmyślnością, ignorancją i niezdecydowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Twojego opisu wnioskuję, że szału bym dostała czytając tę książkę. Główna bohaterka, tak jak wspomniałaś, musi być idiotką. Odpuszczę sobie tę książkę. Nie lubię takich ludzi, więc czytać o nich również nie chcę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Próbowałam przeczytać, ale bolało jak diabli! Jeśli Ci się udało, pomimo zasypiania, to podziwiam :) wydaje mi się, że są kolejne części! Strach się bać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie słyszałam o tej książce, ale raczej nie sięgnę. Tylko bym się zawiodła

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że mamy identyczne odczucia na temat "Bezmyślnej", która mi wybitnie nie przypadła do gustu. Cała powiastka tak naprawdę mogłaby zostać zamknięta w trzystu stronach...

    OdpowiedzUsuń