czwartek, 8 stycznia 2015

Stephanie Meyer - "Intruz"

Autor: Stephanie Meyer
Tytuł: Intruz
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2013
Ilość stron: 568
Ocena: 4/10

Opis:

Świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów...



Recenzja:

Przed podjęciem decyzji o przeczytaniu "Intruza", zapoznałam się z kilkoma informacjami. Ocena "Zmierzchu" na Lubimy Czytać to nieco ponad 6 (też byłam zaskoczona, że aż tak dużo!), natomiast jeśli przewinąć kartę w dół, użytkownicy nie wypowiadają się pochlebnie na temat lektury, łagodnie mówiąc. Natomiast "Intruz" dumnie prezentuje ocenę 7,5 i zbiera same pozytywne recenzje. Czy to możliwe, żeby Stephanie Meyer napisała coś dobrego? Musiałam się dowiedzieć, skąd taka zmiana w nastawieniu czytelników.

Sama fabuła powieści mogłaby być bazą pod interesującą książkę science-fiction. Rzecz jasna tak się nie stało, a powstało coś w rodzaju melodramatu z elementami fantastyki. Ziemię opanowały Dusze, które po skolonizowaniu innych planet, zapragnęły podporządkować sobie naszą planetę. Wróg to pasożyt, który do życia potrzebuje ciała żywiciela, w tym przypadku człowieka. Dusze napotykają jednak opór, ponieważ ludzie tak łatwo nie chcą porzucić siebie i zniknąć. Większość po wszczepieniu do ciała Duszy, po prostu się poddaje, jednak Melanie Stryder jest prawdziwą buntowniczką. Wagabunda szybko się o tym przekonała.

"Nigdy nie wiesz, ile czasu ci zostało."

Odwołam się do "Zmierzchu" i spytam Was, co sprawia, że uznajecie tę książkę za złą? Może infantylny i egzaltowany sposób wyrażania przez bohaterów uczuć? Może zdegradowanie drapieżnika, którym przecież powinien być wampir do pozycji udomowionej owieczki? A może to całe rozwleczenie w czasie i przestrzeni całej historii tak naprawdę "na siłę", co sprawia, że wieje nudą? Wszystkie te elementy zawiera "Intruz". Nie zaszła cudowna zmiana w warsztacie autorki, nic z tego!

Na główny plan w powieści, tak jak wspomniałam, wysuwa się miłość. I w dodatku to prawdziwy uczuciowy wir! Wanda, Mel, Jared i Ian nie mają łatwego życia. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że te dwie pierwsze są uwięzione w jednym ciele. Czytanie o ich zawirowaniach nie było nawet interesujące. Relacja ze stadiów czystej nienawiści przeradza się w miłość i to taką po świata kres, co już wywołuje ironiczny uśmiech na twarzy. Motyw eros tanatos opanowany do perfekcji!
"Robiłam to już . Wiele razy. Zamykałam oczy i odchodziałam."

Bohaterowie także nie dodawali uroku historii. Tak jak wspomniałam wszyscy mają mentalność nastolatków, nie wiem jakim cudem wszyscy przeżyli tak długo w obliczu zagrożenia takiego kalibru, jak to opisała nam autorka. Wanda przedstawiona jako swego rodzaju przedwodniczka, mędrzec i najbardziej szanowana Dusza, nie zasługiwała w moim mniemaniu na takie tytuły. Jej mądrość poddałabym w wątpliwość ze względu na kilka powodów, a jednym z głównych jest brak instynktu samozachowawczego.

Reżyser, który zajął się ekranizacją książki wykonał niezłą robotę. Jeśli ktoś pragnie zapoznać się z historią Melanie i Wandy polecam właśnie wersję filmową. Na pewno nie będziecie zawiedzeni kreacją postaci przez aktorów, a także nie zmęczy Was stu stronicowy opis życia w jaskiniach, gdzie plan dnia opierał się głównie na pracy, konsumowaniu posiłków, myciu się w podziemnym jeziorku i śnie. W międzyczasie autorka wplata jako urozmaicenie bardzo urocze rozmowy między Jamiem a Wandą, które zawsze kończą się uściskiem! 

Ostatecznie stwierdziłam, że fani "Intruza" to jednocześnie zakamuflowani zwolennicy "Zmierzchu". Ta książka to już klasyk, każdy ją czytał, a nikt jej nie lubi, a nawet jeśli ktoś lubi, to i tak nienawidzi, bo tak wypada. Ale "Intruz" to inna para kaloszy.. Bzdura! Przecież to ten sam schemat, toczka w toczkę, jedynie trochę więcej oryginalności w tworzeniu tła historii miłosnej. Ktoś powie, przecież w powieści poruszane są poruszane szlachetne kwestie, takie jak na przykład poświęcenie w imię wyższych wartości. Oczywiście, jednak sens traci pisanie o tych szlachetnych wartościach stylem rodem z bajki dla dzieci. Cała historia wtedy traci urok. 


Wasza Ariada :)

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu

8 komentarzy:

  1. Mnie akurat ta książka Stephenie Meyer się podobała i uważam ją za dużo lepszą od Zmierzchu, choć poczatek był trochę przydługawy i smętny, a i zakończenie mnie nie zadowoliło, bo było zbyt szczęśliwe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam jakieś 5 lat temu, gdy byłam dużo młodsza, pamiętam, że książka mi się podobała.. Ale jestem ciekawa czy teraz po tylu latach, przypadłaby mi dalej do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie ta ksiazke na poczatku czytalo sie bardzo trudno, pierwsze 100 stron bylo nudne poniej sie wkrecilam. Choc minelo pare lat to pamietam ze mimo iz zakonczenie mi sie nie podobalo to mialam dosc dobre wrazenie po tej ksiazce. Z kolei filmu nie da sie ogladac. Jest beznadziejny...

    Pokolenie-zaczytanych

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie się Intruz bardzo podobał, fakt na początku trudno było się wgryźć ale później czytało się fajnie. Nie rozumiem dlaczego trzeba nienawidzić, jeżeli ktoś jest na anty do autorki Zmierzchu, to nie powinien sięgać po jej twórczość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgnęłam po książkę z czystej ciekawości, nastawiałam się zbyt pozytywnie i to był mój błąd. Ale każdy ma swoje zdanie :)

      Usuń
  5. Film mi się podobał.
    Książkę próbowałam raz czytać ale źle się to skończyło, gdyż zakończyłam po pierwszym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zmierzch może średni, ale Intruza uwielbiam.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytalam tej ksiazki, mialam w domu ale nawet nie zaczelam, za to ogladalam film, ktory bardzo minsie podobal ;)

    OdpowiedzUsuń