piątek, 2 stycznia 2015

Ewelina Rubinstein - "Nina. Prawdziwa historia"

Autor: Ewelina Rubinstein 
Tytuł: Nina. Prawdziwa historia
Wydawnictwo: Psychoskok
Data wydania: 2014
Ilość stron: 128
Ocena: 4/10

Opis:

Nina, prawdziwa historia to opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, o zmierzeniu się z własnymi słabościami i lękami.

Młody wykładowca prawa tymczasowo wykładający na Uniwersytecie Johanna Gutenberga, zostaje odwiedzony przez tajemniczego gościa nazwiskiem Ernest Schneider. Mężczyzna, jak na nieznajomego, bardzo dużo wie o życiu Daniela. Pozostawia mu także dziwny wpis w książce, którą szczególnie się zainteresował: Aby to, co było we mnie, nie umarło razem ze mną. Dla Daniela, Nina. Daniel, nie rozumiejąc sytuacji, rozpoczyna poszukiwania nieznajomej Niny. Choć kobieta okazuje się prostytutką, nie oburza go to, płaci za seks i obsesyjnie zaczyna myśleć o pięknej Ninie. Kiedy wyjeżdża na zagraniczny staż do Paryża, wspomnienia znów odżywają. Dziwnym zbiegiem okoliczności znów natyka się na Ernesta Schneidera – dziwacznego starca, który wcześniej wtargnął do jego mieszkania. Daniel znów zaczyna myśleć o Ninie. Spotyka się z nią, przezywając dziwną, erotyczną przygodę również z towarzystwem mężczyzny… Pozostaje jednak jeszcze nierozwiązana zagadka zabytkowego wydania „Nędzników”, którego tłumaczem okazał się być nie kto inny, jak sam Schneider. Daniel wraz z grupą znajomych postanawia rozwikłać tę tajemnicę. Do jakiego wniosku dojdzie? Czy historia, która mu się przydarzyła , miała na celu coś mu uzmysłowić?




Recenzja:


Na zrecenzowanie tej książeczki skusiłam się, pomimo że objętością nas ona nie zachwyca. Na czytanie jej nie musiałam poświęcić zbyt dużo czasu - ale może to i dobrze. Bowiem - niestety - treścią też raczej mnie nie zauroczyła. 

"Dziwka to nie zawód, to po prostu moralność."

Głównym bohaterem tejże książeczki jest Daniel - wykładowca prawa, który ma już swoje lata, chociaż aż tak stary jeszcze nie jest. Można powiedzieć, że mężczyzna ma również problemy z alkoholem, ponieważ całkiem często sięga po kieliszek (a czasem nawet się nie trudzi i pije prosto z butelki). 
Muszę przyznać, że bohater zdecydowanie nie przypadł mi do gustu. Wydawał mi się nijaki - często zbyt impulsywny, zbyt naiwny, zbyt głupi. Mogłabym rzec, iż jest po prostu niedopracowany przez autorkę. A może wynikało to raczej z tego, jak skonstruowana była fabuła?

Żałuję, że ani jedna z postaci, które miałam przedstawione, nie była w stanie zdobyć mojej sympatii. Być może dlatego, że pojawiały się i znikały w przeciągu kilku stron, a może dlatego, że wszystkie były do siebie tak podobne, że zlewały się w jedną? 

Przede wszystkim, z całym szacunkiem dla autorki, muszę rzec, iż fabuła była po prostu zlepkiem paru wydarzeń, które dziwnym trafem ułożyły się w całość. Niezbyt logiczną, ale jednak całość. Zagadka, która pojawiła się już na samym początku, ma bardziej nieprawdopodobne rozwiązanie niż jakikolwiek czytelnik by pomyślał.

Co więcej - dokładnie wszystko było podane na tacy. Nie wiesz jednej rzeczy? Zapytaj księdza, dowiesz się wszystkiego. Nie wiesz kolejnej rzeczy? Zapytaj się kościelnego - przecież on totalnie wszystko wie. Ale zaraz, zaraz - w między czasie wpadniesz jeszcze do biblioteki, gdzie przez przypadek znasz parę osób i  dorwiesz się do dokumentów, na które akurat polowałeś. 
Nic więc dziwnego, że pod względem objętości książeczka ta przedstawia się dość marnie - sam pomysł był dosyć nieciekawy, a już w szczególności nie był zbyt rozbudowany. 

"Zmienność była zmiennością, a strach zwykłym strachem. Zapachy mieszały się, jak na arabskim bazarze, a myśli przeplatały z hamletowskimi wątpliwościami. Czas nie miał znaczenia ani dla mnie, ani dla niej. Był względny i z wiekiem dochodziłem coraz częściej do wniosku, że zupełnie niewiele warty. Czasami nawet miałem wrażenie, że był istotną przeszkodą w realizacji moich celów i wielu życiowych planów. Zdawało mi się, że wszystko to było tylko złudnym dążeniem do stworzenia rzeczywistości, w której nie było już dla mnie miejsca. Miejsca, którego tak bardzo pragnąłem dla siebie."

Bardzo pozytywnym zaskoczeniem było jednak to... że Ewelina Rubinstein naprawdę umie pisać! Ma niezwykle lekkie pióro, operuje fajnym językiem, używa prostych zdań o jasnym przekazie... I całkiem nieźle wychodzą jej opisy.
Szkoda, że nie postarała się bardziej i nie sprawiła, że jej książka zyskałaby trochę... tajemniczości, niepowtarzalnego klimatu, a przede wszystkim spójności.

Czytając "Ninę. Prawdziwą historię" zrozumiałam przekaz - ukazanie, że życie zawsze można zmienić, że nałogi są złe oraz, że nie warto marnować naszej egzystencji na rzeczy bezsensowne. Szkoda jednak, że było to przedstawione w takiej, a nie innej formie.
Mam nadzieję, że kolejna książka tejże autorki, jeżeli takowa się pojawi, będzie zdecydowanie lepsza. Już teraz mogę powiedzieć, że z chęcią się z nią zapoznam - przede wszystkim dlatego, żeby zobaczyć, czy podszkoliła trochę swój warsztat pisarski.

"Była jak anioł. Jak astronomiczne zjawisko, dla którego zaprzedałbym duszę samemu diabłu. Spotkałem ją jeszcze raz, kilka tygodni później. Dotykałem jej włosów, próbując zapamiętać każdą nutę zapachu, jaka ją otaczała. Nie mogłem nacieszyć się widokiem jej gładkiej szyi, aksamitnych, krągłych piersi, płaskiego brzucha i ud, widokiem, który pamiętam do dzisiaj. Byłem jak oszalały, kiedy ujrzałem ją całkiem nagą. Przeszywały mnie miliony dreszczy, które na zmianę raz paraliżowały moje ciało, a innym razem wprawiały w nieznane mi dotąd reakcje."

Okładka również jest bardzo sympatyczna - pasująca do lekturki, pasująca do tematyki. Nie jest za bardzo wyszukana, ale nie jest też zbytnio przesadzona. Niestety jest ona chyba bardziej tajemnicza niż treść. 

Warto również wspomnieć o tym, że całą pozycja zaczyna się od... streszczenia. Dokładnie! Każdy książkoholik wie, że to wręcz rzecz niewybaczalna. Po co dawać streszczenie utworu... przed utworem? Nie widzę w tym sensu. Żeby zostać lepiej zrozumianym? Wydaje mi się, że wystarczyłaby przedmowa, bez zdradzania szczegółów i zakończeń. 
Streszczeniu mówię więc stanowcze "NIE" i przeczytałam je oczywiście dopiero na koniec, aby zobaczyć, co jest w nim ujęte. Ehhh...

Książki ani nie polecam, ani nie odradzam. Jeżeli chcecie się z nią zapoznać - pamiętajcie o tym, że nie powinniście oczekiwać zbyt wiele. 
Autorce natomiast życzę dużo weny i pomysłów, jeżeli chciałaby napisać kolejną powieść. Jej styl zdecydowanie zasługuje na to, żeby ktoś go docenił, ale nie w takiej odsłonie.

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa Psychoskok


3 komentarze:

  1. Książkę miałam okazję czytać jakiś czas temu. Dla mnie była świetnie napisana, ciekawa. Autorka rzeczywiście ma doskonały warsztat pisarski. W mojej ocenie książkę oceniam na 8/10. Recenzentka chyba nie przyłożyła się do jej przeczytania, bo wątek z biblioteką w ogóle się w "Ninie..." nie pojawia ;) No, chyba że ja coś przeoczyłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ją mam i niedługo zabiorę się za czytanie, wtedy wrócę do Twojej recenzji, na razie nie chcę się niczym sugerować. :)

    OdpowiedzUsuń