poniedziałek, 6 października 2014

Matthew Kneale - "Anglicy na pokładzie"


Autor: Matthew Kneale
Tytuł: Anglicy na pokładzie
Wydawnictwo: Wiatr od morza
Data wydania: 30 września 2014
Liczba stron: 528
Ocena: 10/10

Opis: 

Rok 1857. Natchniony pastor Geoffrey Wilson postanawia udowodnić, że biblijny ogród Eden znajduje się na Tasmanii. Kaznodzieja staje na czele ekspedycji, w której towarzyszy mu botanik Timothy Renshaw - młody utracjusz, wysłany przez rodziców na wyprawę, aby "poznał życie" - oraz chirurg Thomas Potter, zawzięcie badający "typy ludzkie" i opracowujący pseudoantropologiczne, rasistowskie teorie. Angielscy dżentelmeni czarterują statek, nie zdając sobie sprawy, że jego załogę stanowią przemytnicy z Wyspy Man uciekający przed londyńskimi celnikami, a ładownie pełne są tytoniu i francuskiej brandy.
Komiczna zbieranina dziwaków wyrusza na drugi koniec świata, nie spodziewając się, że to, co stanie się na Tasmanii, niewiele ma wspólnego z rajem - wyspa usiana jest bowiem koloniami karnymi, a angielscy osadnicy okazują miejscowej ludności niezrozumienie i pogardę, przemocą narzucając europejskie standardy.

Recenzja:


   Lojalnie uprzedzam, że nie będzie to bardzo obiektywna opinia, ponieważ ja od pierwszych stron zakochałam się w tej książce. Wiadomo, jak wszystko ma swoje wady i zalety, ale kiedy jesteśmy zauroczeni nie dostrzegamy tej gorszej strony. Ja postaram się być jak najbardziej obiektywna w tej całej mojej subiektywności :). Ale może zacznę od początku, bo recenzja miała się pojawić tydzień temu, ale sesja poprawkowa i złośliwość rzeczy martwych uniemożliwiły mi to.
30 września - dzień w którym obchodziliśmy trzy święta. Jedno, to najbardziej znane, czyli Dzień Chłopaka, drugie, znane już tylko nielicznym, mianowicie Międzynarodowy Dzień Tłumacza, oraz ostatnie święto, trochę, a nawet bardzo powiązane z tym drugim czyli na półki księgarń trafia książka Anglicy na pokładzie. I teraz się pewnie zastanawiacie, co ja tak właściwie tu napisałam. Tak Moi Drodzy, wydanie tej książki jest dla mnie świętem, bo trafiła do grona moich ulubionych książek. I teraz pewnie mogą się odezwać głosy, że skoro dostałam tę książkę przedpremierowo, od wydawnictwa, to muszę ją tak wychwalać i pisać peany na jej cześć. Ale tak wcale nie jest, rzadko zdarza się, że książka tak bardzo przypada mi do gustu i nie chcę widzieć jej wad. Tak też jest w tym przypadku. Ale koniec tych długich wstępów, przechodzę już do rzeczy i postaram się przekonać Was, że ta książka jest na prawdę dobra.
Wspomniałam już o Międzynarodowym Dniu Tłumacza. Co ta książka ma z nim wspólnego? Otóż do głosu dochodzi tutaj aż 21 (!) narratorów. Niebywałe prawda? A to co zrobiło wydawnictwo zasługuje na duży podziw. Mianowicie, tych 21 narratorów na wersję polską przekłada 21 tłumaczy, każdy z nich ma przypisanego po jednym narratorze. W tym miejscu już wiem, że ta recenzja będzie niezwykle chaotyczna za co przepraszam.
Już patrząc na okładkę, spodziewamy się historii o piratach, przygodach na morzu etc., ale tak nie jest. Autor serwuje nam wielowątkową, wielopłaszczyznową historię, która nie zawsze jest sielankowa i radosna, jak mogłoby się wydawać.
Jestem pod wrażeniem, jak jeden autor może stworzyć tak wiele różniących się od siebie postaci i to w jednej historii. Często te osoby skrajnie się od siebie różnią i na pewno nie małą zasługę ma w tym wspomniane wcześniej tłumaczenie. Nie jestem w stanie wymienić jednego ulubionego bohatera, bo każdy zasługuje na oddzielną uwagę, więc niech będzie to kolejny powód dla którego mielibyście sięgnąć po tę pozycje.
Podoba mi się to, że autor zamieszcza ogrom szczegółów, nie zanudzając przy tym czytelnika. Czyta się gładko, choć początkowo zmiana narratorów i przenoszenie się w czasie, może trochę zakłócić odbiór, ale kiedy już przyzwyczaimy się, to nie sposób odłożyć książkę na bok.
Zastanawiam się, jak to jest, że autor nadał każdej z 21 postaci charakter i głębie, nie ujednolicając przy tym wszystkiego. Każdy posługiwał się charakterystycznymi dla siebie wyrażeniami, a na uwagę w tej kwestii zasługuje Peeway, który upodobał sobie słowo "gówno" i wszelakie jego odmiany.
Książka porusza ważną tematykę czyli kolonizacja i problemy jej tyczące, ale wydaje mi się, że jest to historia z gatunku tych uniwersalnych, w której każdy znajdzie dla siebie jakieś przesłanie.
Nie wiem co mogłabym jeszcze napisać na temat tej książki, ale mam nadzieję, że choć trochę Was zachęciłam i czym prędzej zapoznacie się z lekturą, bo uważam że każdy książkocholik powinien zaznajomić się z tą historią.
Ps. Czekam już na Targi Książki w Krakowie, bo może uda mi się nabyć cudną torbę z Wydawnictwa :)

Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Wiatr od morza


7 komentarzy:

  1. No to nigdy nie słyszałam, o takiej pozycji, w której byłoby tyle tłumaczy:) Skoro tak Ciebie zachwyciła, to jak bym nie mogła mieć na niej oko? Dzięki za polecenie książki, mam nadzieje, że również mi się tak spodoba

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie koniecznie muszę sprawdzić czy i mnie zauroczy ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. 10/10 to w mojej opinii nieco za dużo, ale faktycznie książka jest baaardzo udana :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie ten oryginalny, odważny pomysł z tłumaczeniem sprawił, że zwróciłam uwagę na "Anglików...". ;) A ostatnio coraz więcej recenzji tej książki widuję - i wszystkie niezwykle entuzjastyczne. Niedługo sama sprawdzę, jak to jest. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałem jeszcze żadnej książki z wydawnictwa "Wiatr od morza", ale od momentu powstania tej oficyny, bacznie śledzę jej kolejne kroki i stwierdzam, że wszystkie publikacje są ogromnie przemyślane i starannie wyselekcjonowane. A pomysł z 21 tłumaczami jest znakomity.

    OdpowiedzUsuń
  6. 21 narratorów = 21 tłumaczy, bardzo interesujący pomysł. Jestem ciekawa, jak te głosy razem ,,brzmią" :). ,,Anglicy na pokładzie" mnie zaciekawili i to bardzo. Jeszcze ta wysoka ocena...

    OdpowiedzUsuń
  7. 21 narratorów nieco mnie przeraża, bo to tak jakby czytać 21 opisów jednej rzeczywistości... Ile osób tyle opinii, a tutaj jest ich aż 21! Aż samo to mnie ciekawi! :))

    OdpowiedzUsuń