poniedziałek, 19 maja 2014

Louise Penny - "Zabójczy spokój"


Autor: Louise Penny
Tytuł: Zabójczy spokój
Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 30 kwietnia 2014
Liczba stron: 520
Ocena: 9/10

Opis:

Pani CC de Poitiers nie była lubiana przez nikogo - przez swoją rodziną, swojego kochanka, swoich sąsiadów w kanadyjskim Three Pines. Jednak, gdy w drugi dzień Bożego narodzenia inspektor Gamache zostaje wezwany do zbadania przyczyn jej nagłej śmierci, wszystko wskazuje na morderstwo niemożliwe. Jak można porazić ją prądem w trakcie meczu na tafli skutego lodem jeziora w obecności dziesiątków kibiców, z których żaden nie widział nic podejrzanego?
Zima w Quebecu okazuje się nie tylko piękna, ale i zabójcza, w miarę jak Gamache odkrywa coraz więcej mrocznych sekretów idyllicznego życia zagubionej w górach osady, a coraz realniejsze niebezpieczeństwa zaczynają paraliżować pracę prowadzących śledztwo funkcjonariuszy.

Recenzja:

   No, w końcu się doczekałam kolejnej części przygód Inspektora Gamache'a. Czytałam pierwszą część Martwy punkt i zakochałam się od pierwszych stron. Przy lekturze Zabójczego spokoju tylko pogłębiłam swoją miłość do twórczości Louise Penny. Jak przypuszczam, nie obędzie się bez porównań obu części. A czy są jakieś kontrasty czy może nie, przeczytacie niżej.
Pierwsza moja myśl kiedy zobaczyłam książkę to było: "ciekawe co autorka ma pisać przez ponad 500 stron o jednym zabójstwie". I muszę przyznać, że bardzo się pomyliłam. Każda strona co do ostatniego znaku daje nam mnóstwo informacji, wskazówek, zwrotów akcji, czyli tak jak uwielbiam najbardziej.
Tym razem znów mamy ogromną przyjemność odwiedzić malowniczą osadę Three Pines, którą poznaliśmy już poprzednim razem. Jest to specyficzne miejsce, które ma własną niepowtarzalną atmosferę. Tu wszyscy się znają, i wszyscy są jak jedna wielka rodzina. No z małymi wyjątkami. I właśnie w tej osadzie, tu gdzie ostatni pożar wybuchł x lat temu, drugi raz w ciągu dwóch lat, ktoś został zamordowany. Ktoś po raz kolejny zaburzył panujący spokój, a co najlepsze, zabójca jest wśród nich.
Znów spotykamy starych bohaterów, ale pojawiają się także nowe postaci. O tych których, poznaliśmy ostatnim razem, dowiadujemy się jeszcze więcej, więcej szczegółów z życia, mimo iż tym razem nie odgrywają oni głównej roli. Poznajemy też nowych bohaterów, ich sekrety ich marzenia, co mi się strasznie podoba, bo czujemy się jak byśmy ich znali od dawna.
Wiem, że trochę wprowadziłam was w błąd na początku, bo autorka tak na prawdę w tej części opisuje dwa morderstwa. Dwa morderstwa, które na pierwszy rzut oka nie mają nic ze sobą wspólnego. A jednak, z czasem zaczynają się zazębiać i dawać coraz więcej odpowiedzi.
Kryminały, które łączą w sobie wiele nie spójnych, na początku, wątków należą zdecydowanie do moich ulubionych. I tak tez jest tym razem. Inspektor odkrywa wiele tajemnic i informacji sięgającymi na ponad 50 lat wstecz i o dziwo to wszystko ma znaczenie.
Po raz kolejny, w historii autorki dużą rolę odgrywa pogoda. To w jaki sposób Louise Penny podbija wszystko zjawiskami atmosferycznymi, a zwłaszcza pod koniec, kiedy wszystko ma się już rozwiązać, jest naprawdę zadziwiające i godne uznania.
Jeśli chodzi o samą zbrodnię i sposób w jaki została stworzona i opisana to nie mam nic do zarzucenia, jednak ostatnio bardziej "rzucałam podejrzeniami" teraz, typowałam może trzy osoby, w tym prawdziwego sprawcę.
Mimo tego, że książka ma ponad 500 stron, czego na początku się przestraszyłam, poszło mi szybko i nawet się nie obejrzałam a już byłam na końcu.
Wydaje mi się, że ktoś kto nie czytał pierwszej części mógł by sięgnąć od razu po Zabójczy spokój, ale zalecała bym jednak najpierw przeczytać Martwy punkt, żeby mieć większe zorientowanie wśród postaci.
Ja czekam na na kolejne części.

Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria

3 komentarze:

  1. Po książkę z wielką przyjemnością sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Radosław, czy ty nie recenzowałeś tej książki u siebie? Wydaje mi się, że tak.
    Jeżeli współpraca z tym wydawnictwem przebiegnie pomyślę to myślę, że może jednak się skusze na tę pozycję

    OdpowiedzUsuń