sobota, 8 marca 2014

Łukasz Orbitowski - "Szczęśliwa ziemia"

 
Autor: Łukasz Orbitowski
Tytuł: Szczęśliwa ziemia
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2013
Ilość stron: 384
Ocena: 4/10

Opis:

Spełnianie marzeń. Płatne przy odbiorze.
Pragniesz bogactwa? Szukasz miłości? A może głosy w głowie nie dają ci żyć? Wypowiedz życzenie i patrz, co się stanie.
Ostatni dzień lata. Szymon i jego przyjaciele postanawiają w niezwykły sposób pożegnać się z dzieciństwem. Wkrótce ich drogi się rozchodzą, a każdy z nich wkracza w dorosłość z brzemieniem wspólnej tajemnicy.
W kopenhaskim wietrze i pośród zgiełku Warszawy, w krakowskich kawiarniach i na sennej dolnośląskiej prowincji – w różnych miejscach i różnymi metodami czterej młodzi mężczyźni uparcie szukają tego, co pozwoli im uwolnić się od przeszłości: prawdy lub zapomnienia.

Recenzja:

Cóż - po tę pozycję sięgnęłam, bo opis naprawdę do mnie przemówił. Myślałam, że trafiłam na jedną z tych perełek współczesnej literatury, które potrafią tylko zachwycić czytelnika.
Niestety książka te nie sprostała tym wymaganiom (a szkoda, bo pomysł był naprawdę interesujący).

„Moja matka nazywała się Wściekłość” 

Przez chwilę mogłam się zastanawiać, kto jest głównym bohaterem tej pozycji. Poszczególne fragmenty są bowiem pisane z perspektywy paru mężczyzn, których (jak dowiadujemy się później) łączy wspólna historia w dzieciństwie.
Opis jednak podpowiedział mi, że najważniejszą postacią jest Szymon. Może i nawet jest to prawda. Jego opowieści pojawiały się najczęściej i były chyba najbardziej szczegółowe...

... ani jedna nie zapadła mi jednak na dłużej w pamięć. Fabuła koncentruje się bowiem na czterech mężczyznach, którzy próbują uwolnić się od swojej przeszłości oraz zgłębia się w ich życiorysy.
Akcja przez pewien czas wlecze się niemiłosiernie, dopiero pod koniec coś zaczyna się dziać, co potrafi zaintrygować czytelnika na tyle, aby nie mógł oderwać się od książki.

Zdradzę Wam, że nie spodziewałam się takiego zakończenia. Tak więc jest to zdecydowany plusik tejże książeczki.

Pomysł na tę książkę może i był, ale autorowi zdecydowanie nie udało się go do końca przelać do treści tak, żeby ludzie, którzy będą mieli później styczność z tą powieścią byli z niej zadowoleni i mogli po przeczytaniu powiedzieć, że warto było poświęcić trochę czasu na zapoznanie się z tą pozycją.

„Karol giął się pod księżycem, z pijanym uśmiechem nawoływał, abym pokazał, co potrafię. Zatańczyłem mu skrzek.”

Autor nie używa skomplikowanego języka, czy też slangu. Pisze tak, że książkę całkiem łatwo zrozumieć i nie trzeba się zbyt dużo wysilić nad zrozumieniem czytanego tekstu. 
Nie podobały mi się jednak dialogi, czegoś mi w nich brakowało, były takie... sztuczne. 
Zdecydowanie lepiej wyszły mu opisy, chociaż czasem jest ich w nadmiarze, a czasem nie ma ich wcale... 

Co do okładki - przyjemnie się na nią patrzy. Lubię ładną oprawę graficzną, a w tej pozycji zdecydowanie takowa jest.

Pozycję mogę polecić wszystkim tym, którzy chcą się przekonać, od jakiej przeszłości próbują uciec przyjaciele z dzieciństwa. 

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa Sine Qua Non

5 komentarzy:

  1. A mnie się z kolei bardzo podobało. Wczoraj skończyłem czytać i już teraz czuję, że ta historia tak szybko z głowy mi nie wywietrzeje. Napisana specyficznym stylem, ale świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam podobne odczucia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam i chyba nie przeczytam.
    Okładka też mi się nie podoba.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja po Twojej recenzji czuję się zachęcona (pomimo, że Ty nie byłaś nią zachwycona). I chętnie dowiedziałabym się od jakiej przeszłości próbują uciec ;)

    OdpowiedzUsuń