środa, 19 lutego 2014

Mariusz Garlicki - "Uzdrowiciel"

Tytuł: Uzdrowiciel
Autor: Mariusz Garlicki
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 220
Ocena: 6/10

Opis:

Jest w życiu kilka takich momentów, kiedy spotyka się ludzi niezwykłych, niedających się zmierzyć żadną miarą. Ludzi, którzy całkowicie zmieniają nasz świat.

Mariusz różni się nieco od rozkrzyczanej i rozbieganej klasy. Jest spokojny, zamyślony, nie śpieszy się, jeśli ewidentnie nie ma takiej potrzeby. W szkolnej szatni otrzymuje adres kogoś, kto może wyleczyć jego wadę wzroku, którą uważa za niezwykle uciążliwą. Wiedząc, że człowiek ten nie jest lekarzem, a jedyną znaną medycynie metodą leczenia jest operacja, ma zamiar odkładać wizytę w nieskończoność. Jednak podczas pełnej przeróżnych rozważań drodze do domu, w wyniku nie do końca świadomych decyzji trafia pod wskazany adres. W ruderze, gdzie wydawałoby się nikt nie może mieszkać, spotyka człowieka o imieniu Christian...

Recenzja:

Mariusz, główny bohater książki od wielu lat zmaga się z wadą wzroku. Był u wielu specjalistów, szukając u nich pomocy, ale wada wciąż postępowała. Przez to chłopak musiał odmawiać sobie wyjścia do kina. No bo jak tu oglądać film w 3D z okularami na okularach? Nic dziwnego, że ten stan rzeczy chłopakowi nie specjalnie odpowiadał... W końcu, zdesperowany, trafił na Christiana i od tego zaczyna się właściwa historia.

Sięgając po Uzdrowiciela myślałam, krótka książka, a więc szybko pójdzie. Rzeczywiście tak poszło. Problem w tym, że miałam nadzieję znaleźć w tej książce dobrą historię - coś co nie jest oklepane - i tylko ja wiem jak się zawiodłam. Początek zapowiadał się dobrze. Christian owiany tajemnicą i jego zdumiewające zdolności. Oczywiście pojawiły się tajemnicze siły, które zetknęły ze sobą bohaterów. Jednak ciekawie było przez 1/3 książki. Nagle z dobrej książki zrobiło się coś nudniejszego od flaków z olejem. Już tłumaczę dlaczego...

Christian rzeczywiście jest niezwykłą postacią, jak bardzo dowiecie się kiedy przeczytacie, ale... No właśnie. W pewnym momencie miałam wrażenie jakby autor poszedł na skróty. Nie wiem z czego to wynikło, bo jak początek był wciągający, tak końcówka... no cóż, żeby nie powiedzieć brzydko zbytnio nie porywa. Mariusz Garlicki zdecydowanie przesadził z niezwykłością bohatera. Doskonale rozumiem co miał na myśli w swoim wstępie do książki. Ja w swoim życiu również natrafiłam na niezwykłego człowieka, który mnie odmienił. Czy taka osoba rzeczywiście pojawiła się w życiu autora (za co w hołdzie dla niego napisał tą książkę) tego nie wiem, a zgadywać nie będę. Jeśli jednak taka sytuacja miała miejsce, to niestety historia jest przesadzona. W razie gdyby ktoś mi zarzucił, że „jestem wierząca stąd taki pogląd na Uzdrowiciela taki a nie inny i jest zły” powiem tak. Nie jestem fanatyczką i na tym poprzestańmy. W dodatku zirytował mnie fakt, że w książce znalazłam literówki, bądź też brakowało słów (więc sama musiałam sobie określić jak dane zdanie miało wyglądać i co miało być poprzez nie przekazane). I to jest niestety zarzut wobec osób nadzorujących korektę, ponieważ najprawdopodobniej nie przyłożyły się za bardzo do tej książki. Logiczne, że nie wszystkie literówki zostaną wyeliminowane, no ale z drugiej strony to nie jest książka obszerna niczym Potop

Żeby nie było, że Uzdrowiciel  to książka, której nie warto kupować, powiem co mi się w niej spodobało. Był to między innymi wywód Christiana na temat złych ludzi. Autor bardzo poważnie podszedł do tej sprawy i wyciągnął dobre wnioski, a przeprowadzone rozumowanie, no cóż…nic dodać, nic ująć…jest dobre. W tym przypadku chylę czoła za ten fragment. Postać samego Mariusz jest też bardzo dobrze rozwinięta i ciekawa. Polubiłam go za gust muzyczny, a także większość z jego przemyśleń. Do plusów mogę jeszcze dodać historię z samego końca.

Ubolewam nad tym, że autor tak bardzo okroił swoją historię, ale jeżeli tak miała być przekazana to przestaję się już czepiać. Zerknijcie na tę książkę. Nie będzie to w żadnym wypadku strata czasu. Jak napisał autor:

„Starałem się pisać tak, by książka nie była długa, więc i straconego czasu nie powinno być dużo.”

Uzdrowiciela można poczytać dla relaksu. Młodzież może wyciągnąć ją z plecaka na przerwie i odpocząć miedzy jedną a drugą lekcją. Według mnie nie pożałujecie. Ja nie uważam, że straciłam czas, a co zaważyło na takiej a nie innej ocenie już wiecie.

Życzę miłego czytania.
Ada



Za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res

6 komentarzy:

  1. Zainteresowałaś mnie. Jak będę miała okazję - mimo wszystko przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aa no nie wiem, niby ciekawa niby nie, może kiedyś, kiedyś .. .;D

    OdpowiedzUsuń
  3. "No bo jak tu oglądać film w 3D z okularami na okularach?" <- KIJOWA SPRAWA, POTWIERDZAM :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dziękuję :P To nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń