środa, 1 stycznia 2014

Rebecca Serle - "Kiedy byłeś mój"

Tytuł: Kiedy byłeś mój
Autor: Rebecca Serle
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 320
Ocena: 4/10

Opis:

Któż nie zna historii Romea i Julii, kochanków skazanych na potępienie? Ale czy ktoś pamięta Rosaline, kuzynkę Julii, a zarazem pierwszą miłość Romea? To z nią Romeo pragnął spotkać się na przyjęciu u Kapulettich i to właśnie wtedy na scenie pojawiła się Julia. Dla jednych rozpoczął się romans, dla innych - Rosaline - zaczęła się tragedia. 
Nieprawda. Julia nie była słodką, niewinną dziewczyną, rozdartą wewnętrznie wyrokiem przeznaczenia. Doskonale wiedziała, co robi. Kłopot w tym, że Szekspir nie miał o tym pojęcia - amerykańska pisarka Rebecca Serle proponuje inną wersję losów kochanków. Jej powieść to trawestacja dramatu Williama Szekspira. Porzucona kobieta przedstawia w niej swoją wersję wydarzeń.

Recenzja:

Niektórzy widząc na okładce słowa w stylu „Romantyczna historia na miarę Zmierzchu”, myślą sobie: „O mój Boże, muszę to przeczytać!”. Cóż, ja mam podobnie, gdy zobaczę wzmiankę o Szekspirze, którego uważam za najgenialniejszego dramaturga wszechczasów.
W zasadzie nie wiem, skąd wzięło mi się przekonanie, że książka zainspirowana którąkolwiek z jego sztuk powinna być dobra (chociaż można to sobie wyobrazić tak - cała ta doskonałość, którą ociekają sztuki Szekspira, spływa na książkę x, która automatycznie staje się dobra :D). Bywa, że niekiedy jeden cytat może się okazać wystarczającą inspiracją do napisania porywającej powieści, ale najwyraźniej to nie ten przypadek. Pani Serle niestety nie sprostała zadaniu i spartaczyła swój pomysł na książkę. (A ten konkretny cytat miał naprawdę duży potencjał!*)
Któż nie zna historii Romea i Julii, kochanków skazanych na potępienie? – no właśnie, kto? Ta historia jest tak głęboko zakorzeniona w ludzkich wzorcach kulturowych, że nawet dzieci, które nie przerabiały jej jeszcze w szkole (jeśli mnie pamięć nie myli, Romea i Julię omawia się w gimnazjum), słyszały o równie tragicznej co romantycznej historii młodych kochanków. I tutaj wkracza pani Serle ze swoim pomysłem. A co, gdyby pokazać tę historię od innej – trzeciej strony? Co gdyby opisać wszystko z punktu widzenia Rosaline, czyli dziewczyny, w której Romeo był zakochany na początku sztuki i o której całkowicie zapomniał, gdy na scenie pojawiła się Julia? Kiedy usłyszałam o tym po raz pierwszy, uznałam, że pomysł jest świetny. Niestety, wykonanie go zniszczyło.
Przez przeniesienie całej historii do współczesności i zrobienie z bohaterów absolutnie typowych, amerykańskich do bólu nastolatków ta książka stała się zupełnie przeciętną młodzieżówką. Rosaline jest zwyczajną dziewczyną, ani mniej, ani bardziej denerwującą od innych tego typu bohaterek. Rob, jej najlepszy przyjaciel, w którym jest zakochana, również nie wywiera na czytelniku większego wrażenia. Julia? Postać z potencjałem, który (a to niespodzianka) został zmarnowany. Wszyscy przedstawieni schematycznie, cała fabuła skupia się wokół przemyśleń Rosaline (tj. żalów nastoletniej dziewczyny). Wprowadzenie na samym początku postaci Lena było tak oczywiste, że od razu wiedziałam, jak to się skończy.
Autorka dość luźno odniosła się do oryginalnej historii Romea i Julii i chyba właśnie to najbardziej mi nie odpowiadało. Trochę rozśmieszyła mnie długa lista osób, którym składała na końcu podziękowania. Nie wiedziałam, że potrzeba tak wielkiego sztabu ludzi, by napisać tak przeciętną książkę. 

_____________________________________

*Spójrz, na policzku ślad; to łza osiadła,
A tak niedawna, że jeszcze nie spadła.
Ty i łzy twoje wraz z boleścią całą,
Do Rosaliny wszystko należało.
 I jak się dziwić niewiast niestałości,
Jeśli w mężczyznach jest tyle słabości.

6 komentarzy:

  1. Opis książki bardzo mnie zainteresował, ale widzę że książka poniżej przeciętnej ...
    http://ujrzec-slowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko mam na nią ochotę :3 Przeniesienie historii we współczesność też bardzo mi odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka czeka na swoją kolej. Ale z tego, co piszesz... to chyba jeszcze trochę poczeka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, oj... szkoda, że autorka nie wykonała dobrej "roboty", jak to się mówi. Ja nie lubię książek, które są przeniesieniem czy modyfikowaniem typowych klasyków, bo wiem, że jeśli klasyk jest świetny, to na pewno ktoś spartaczy pracę przy przenoszeniu bohaterów; dlatego nie sięgam po takie książki. Wolę po raz kolejny przeczytać dany klasyk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a Szekspira można czytać w nieskończoność :)

      Usuń
  5. mimo twojej dość negatywnej recenzji skuszę się na tą powieść

    OdpowiedzUsuń