środa, 29 stycznia 2014

Amelie Nothomb - "Dziennik Jaskółki"


Tytuł: Dziennik Jaskółki
Autor: Amelie Nothomb
Wydawnictwo: Muza SA
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 80
Ocena: 7/10

Opis:

Bezimienny bohater książki przeżył wielki zawód miłosny. Żeby o nim zapomnieć, postanawia zabić w sobie wszelkie uczucia. Staje się zimnym zabójcą na życzenie, odczuwającym niekłamaną przyjemność po każdym wykonanym zadaniu. I tak będzie aż do chwili kolejnego zabójstwa, którego ofiarą padnie młoda dziewczyna, Jaskółka…

Recenzja:

Amelie Nothomb jest pisarką, którą bardzo cenię i to nie tylko przez wzgląd na świetne powieści, ale samo jej podejście do pisania. Ów autorka w swoich książkach nie ukrywa brzydoty bohaterów, dzięki czemu jej historie zyskują dużo realności, a dystans do samej siebie, jaki w nich ukazuje, sprawia że nie sposób jej nie polubić. Dlatego właśnie z przyjemnością sięgnęłam po „Dziennik Jaskółki” i zacierając ręce zabrałam się do lektury.

„Dziennik Jaskółki” to historia trzydziestoletniego mężczyzny, który popełnia sensoryczne samobójstwo. Zraniony przez kobietę, powoli zamienia się w seryjnego mordercę, który z każdą nową zbrodnią potrzebuje ich coraz więcej. Uzależniony od krwawych aktów, bez wahania przyjmuje zlecenie zamordowania rodziny tytułowej Jaskółki. Po wykonaniu zadania, natrafia na dziennik dziewczyny. Czytając jego treści, bohater czuje jak zapomniane uczucia powoli do niego wracają, a on sam stopniowo zakochuje się w swojej ofierze…

To jest historia miłości, której epizody zostały pomieszane przez szaleńca.

Od pierwszych stron tej książki odczuwałam irracjonalny niepokój. Przemyślenia głównego bohatera, wydawały mi się przerażające i chore, wielokrotnie przez moje plecy przebiegły zimne dreszcze - prawdopodobnie z powodu ukazania przez autorkę postaci mężczyzny bez uczuć zbyt dosadnie, a wręcz okrutnie i niesmacznie. Muszę jednak przyznać, że było w tym coś magnetyzującego, co nie pozwoliło mi oderwać się od lektury i przeczytałam ją za jednym razem.

Muzyka, która mnie kiedyś wzruszała, nie budziła już we mnie żadnych emocji, nawet doznania tak podstawowe jak jedzenie, picie czy kąpiel zupełnie na mnie nie działały. Byłem ze wszystkiego wykastrowany.

Po raz kolejny przekonałam się, że Amelie Nothomb potrafi stworzyć ciekawy portret psychologiczny postaci. W „Dzienniku Jaskółki” idealnie oddała myśli i spostrzeżenia trzydziestoletniego mężczyzny, który utracił najważniejszą część człowieczeństwa – serce. Rodząca się w bohaterze niepoczytalność była wręcz namacalna i wciągała nas w wir szalonych oraz krwawych wydarzeń. 

(…) zabijając kogoś, poznajemy go. To rodzaj biblijnego poznania: zabijany oddaje się zabójcy. Odkrywa przed nim swoją najskrytszą intymność: własną śmierć.

Zakończenie również przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W kilku słowach opisałabym je jako niebanalne, oryginalne i… odrobinę niesmaczne – przynajmniej dla mnie. Wbrew pozorom the end „Dziennika Jaskółki” ma w sobie ukryty jakiś rodzaj piękna, który hipnotyzuje czytelnika. Mnie chwyciło ono zarówno za serce, jak i żołądek.

„Dziennik Jaskółki” polecam przede wszystkim fanom pisarki, osobom lubującym się w intrygujących postaciach i czytelnikom, którzy lubią świeżość i niebanalność w książkach. Bez wątpienia ta pozycja Was nie zawiedzie!

2 komentarze:

  1. Intrygujący bohaterowie, ja jestem kupiona

    OdpowiedzUsuń
  2. Nothomb jakoś zawsze mnie w taki dziwny sposób trafia. Czego by nie stworzyła to dla mnie to jest znajome i wywołujące wręcz ciarki, czasami czuję jakby wchodziła do mojego umysłu.. Jedna z niewielu takich autorek, czytam praktycznie każdą jej książeczkę i często kilka razy - nigdy nie wiem czy już coś czytałam, czy nie - właśnie dlatego, że wszystko jest takie znajome. Pierwszą książkę przeczytałam jak miałam może ze 12-13 lat i już tak ze mną Amelie została ;)

    OdpowiedzUsuń