niedziela, 17 listopada 2013

Tim Severin - "Wiking. Dziecko Odyna."


Autor: Tim Severin
Tytuł: Wiking. Dziecko Odyna.
Wydawnictwo: Anakonda
Data wydania: 2013
Ilość stron: 424
Ocena: 9/10


Opis:

W 1001 roku Thorgils Leiffson, będący dzieckiem Leifa Szczęściarza i Thorgunny, dopływa do brzegów Grenlandii, gdzie wychowuje go młoda Gudrid. Thorgils to bohater odznaczający się bystrością i umiejętnością dostosowania do okoliczności. Po swojej matce odziedziczył zdolność jasnowidzenia. Jego mentorzy uczą go starych obyczajów i ostrzegają przed nadejściem Białego Chrysta na ziemie „Starych Bogów.” Sterowany żądzą przygód oraz zamiłowaniem do wędrówek typowych dla ulubionego boga, Odyna, Thorgils wyrusza w świat niewyobrażalnych niebezpieczeństw i odkryć.

Recenzja:

Opis od razu skojarzył mi się z "Hobbitem". Nie pytajcie czemu, po prostu zakochałam się od pierwszego czytania w tej niesamowitej powieści. Mój mózg po zapoznaniu się z opisem zaklasyfikował tę książkę do półeczki: "muszę mieć" i tak stałam się posiadaczką "Wikinga", którego egzemplarz dostarczyło mi Wydawnictwo Anakonda (dziękuję! :)).


Kto z nas moli książkowych nie lubi przygody i odrobiny magii? Idealne wprost połączenie, a jeśli dochodzi do tego tajemnica, to już istny raj.

Głównym bohaterem, który opowiada o swoich losach od momentu poczęcia jest Thorgils Leiffson. Postać jest typowym włóczykijem, czyli nie może usiedzieć jednej chwili na miejscu. Uwielbia przygody, nie brak mu także odwagi i wigoru. Pozostali bohaterowie, których poznajemy w miarę biegu kartek także są dość wyjątkowi. Szczególnie moją uwagę zwróciła matka głównego bohatera. Jest to dość postawna kobieta w każdym tego słowa znaczeniu. Przypominała mi latarnię morską pośród sztormu - potężna i niewzruszona, a także milcząca. Później okazało się, że budowa tej kobiety, która budziła postrach ludzi, nie była jedynym elementem, który czynił ją znaną. Thorgunna okazała się volvą, czyli czarownicą, a niezwykłe zdarzenia, o których macie możliwość przeczytać w książce tylko tę teorię potwierdzają.

Życie nie było jedynym prezentem, jaki otrzymał Thorglis od swojej rodzicielki. Wraz z przyjściem na świat otrzymał on specyficzny dar jasnowidzenia.

  Książka jest podzielona na rozdziały, a przed właściwą treścią mamy list, z którego możemy się dowiedzieć co nieco o powieści.

Akcja rozgrywa się w 1001 roku w różnych miejscach. Mamy tutaj raczej do czynienia z podróżą między poszczególnymi terenami. Cała trasa jest zaznaczona na mapkach z przodu, co odczuwam jako kolejne podobieństwo do "Hobbita".

Mimo, że widać było inspirację autora twórczością Tolkiena, to w żadnym stopniu nie jest to kopia lub parafraza tekstu słynnego pisarza! Severin wymyśla swoje własne sytuacje, które są charakterystyczne dla "Wikinga".

Język prosty, ale jednocześnie czuje się w nim jakąś magię. Czytając nie trzeba się specjalnie wysilać, nie są zastosowane jakieś karkołomne archaizmy, czy wyrazy nie z tej ziemi. Jednak książka jest stylizowana na typową dla ludzi z X w.! Taki zabieg przenosi nas w czasie i na moment możemy się oderwać od teraźniejszości.

Tak więc, reasumując, gorąco Wam polecam. :)

Wasza Ariada :)

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Anakonda :)


4 komentarze:

  1. Hm. Mimo, że zapowiada się świetnie coś czuję, że nie mam ochoty na nią. Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie czuję tego klimatu :)

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też raczej sobie odpuszczę:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, nie, już nie mogę takich książek :(

    OdpowiedzUsuń