środa, 20 listopada 2013

Aleksander Sołżenicyn - "Oddział chorych na raka"


Tytuł: Oddział chorych na raka
Autor: Aleksander Sołżenicyn
Wydawnictwo: REBIS
Rok wydania: 2010 (pierwsze polskie wydanie: 1973)
Liczba stron: 456
Ocena: 7/10

Opis:

Oddział chorych na raka - utwór długo zakazany w ZSRR - po raz pierwszy ukazał się na Zachodzie w 1968 roku. Sportretowany przez Sołżenicyna szpital to alegoria państwa totalitarnego, a dwaj pacjenci: Oleg Kostogłotow i Paweł Rusanow to skrajnie różne przykłady kondycji jego obywateli. Walczący z rakiem bohaterowie tej przejmującej powieści przekonują się, jak bezduszna i obojętna jest instytucja powołana do ratowania życia. W obliczu śmierci rozmyślają nad sensem ludzkiej egzystencji, nad samotnością i naturą świata. Kanwą powieści stały się doświadczenia autora, który po pobycie w łagrze przeszedł operację usunięcia nowotworu, a potem nawrót choroby i jej ostateczne ustąpienie.

Recenzja:

Witajcie na oddziale chorych na raka. Jeśli jesteście wrażliwi, lepiej w ogóle nie wchodźcie, bo to, co tu zobaczycie, może was zaszokować. Nie liczcie na współczucie – Litość to poniżające uczucie – poniża i tego, który się lituje, i tego, nad którym się litują* – spotkacie się tu jedynie z bezdusznością i obojętnością. Może przeżyjecie… a może nie.
Oddział chorych na raka. Oddział, na którym nie ma nadziei. Ludzie leżą na łóżkach, skupieni na własnym bólu, własnym wyroku – raku.
Akcja powieści toczy się w 1955 roku, dwa lata po śmierci Stalina, w czasach tzw. „odwilży politycznej”. Szpital, w którym leżą bohaterowie, jest najlepszy w całym Związku Radzieckim, jeśli nie liczyć szpitalu w Moskwie. Oddany sprawie personel dla pacjentów poświęca nawet życie osobiste, ale jest ich tak wielu, że cokolwiek by nie robili, to ciągle zbyt mało. Ich działania, z racji ograniczonej wiedzy na temat nowotworów, opierają się w dużej mierze na intuicji – co z kolei prowadzi do tematu, który autor podjął w tekście: prawa lekarzy do decydowania o życiu pacjenta. Kilkanaście lat wstecz odkryto „zbawienny” wpływ napromieniowania. Więc wszystkich pacjentów, nie ważne: z ciężkimi, czy z łagodnymi nowotworami, traktowano wiązką najsilniejszego promieniowania – i ze łzami w oczach obserwowano cudowne ozdrowienia. W latach sześćdziesiątych pojawiły się pierwsze ofiary późnej choroby popromiennej. Ale czy którykolwiek z lekarzy przyznał się do błędu, powiedział o tym pacjentom? Skąd! Pacjent ma prawo milczeć i potulnie poddawać się leczeniu, nie ważne, czy traktują go rentgenem, czy terapią hormonalną, po której mogą się pojawić u niego wtórne cechy płci przeciwnej, a libido zniknie.
Mówi się, że Rosja to stan umysłu. Chyba nie bez powodu. Czytając Oddział chorych na raka, człowiek myśli: „Nie, to niemożliwe, coś takiego po prostu nie mogło się zdarzyć”. Ale zdarzyło się. Sołżenicyn pisał tę książkę na podstawie własnych doświadczeń, sam bowiem miał nowotwór. Smutne, ale pacjent był jedynie pionkiem w bezdusznej machinie, jaką okazywał się proces leczenia.
Co przez całe życie wmawiamy człowiekowi? Że należy do kolektywu! Jesteś członkiem kolektywu! Słusznie! Jest! Ale tylko dopóki żyje. A w godzinę śmierci usuwamy go z kolektywu. Członek, nie członek, ale umiera zawsze sam. Pacjenci, leżąc całymi dniami w szpitalnych łóżkach, nie mogą uniknąć rozmyślań nad sensem ludzkiej egzystencji, nad naturą tego świata (Co jest najważniejsze w życiu? Miłość!), nad samotnością. Sołżenicyn stworzył całą galerię postaci, na pierwszy plan wysuwają się jednak Oleg Kostogłotow i Paweł Rusanow, jako pacjenci prezentujący skrajnie różne światopoglądy. Rusanow ślepo wierzy w nieomylność systemu, natomiast Kostogłotow (jako alter ego Sołżenicyna) kwestionuje wszystko, co tylko jest w stanie zakwestionować. W zasadzie można powiedzieć, że jest głównym bohaterem książki – i dobrze, bo jego polubiłam najbardziej. Podziwiam Rosyjskich pisarzy właśnie za to, że potrafią tworzyć pełnokrwistych, żywych bohaterów, którzy natychmiast budzą w nas sympatię. Kostogłotow jest właśnie taki – ma wygląd zbója, awanturuje się przy każdej okazji, podburza innych pacjentów, ale czytelnik i tak go polubi.
Kilka słów o szpitalu jako alegorii państwa totalitarnego. Właśnie przez to książka długo była na cenzurowanym w Związku Radzieckim, ale w dzisiejszych czasach ten wątek nie robi już takiego wrażenia. Polityka pojawia się niemal na każdym kroku, dyskutują o niej pacjenci – a sposób w jaki są traktowani niepokojąco przypomina system totalitarny. Sołżenicynowi z pewnością udało się przekazać to, co zamierzał. Żałuję tylko, że zdecydował się na takie zakończenie. Zbyt wiele wątków pozostawił otwartych, zbyt wiele pytań nie znalazło odpowiedzi. Poza tym wszystkim – chciałoby się prawdziwie szczęśliwego zakończenia dla Kostogłotowa, a on odjechał w – może nie do końca, ale nadal – nieznane. Nie wiemy, co go czeka, nie wiemy, czy uda mu się ostatecznie pokonać chorobę, czy odnajdzie swoje szczęście. Za to wszystko minus dla autora.
Czy czytać Oddział chorych na raka? Tak! To jedna z tych książek, którą każdy mieniący się zapalonym czytelnikiem człowiek, zwyczajnie powinien przeczytać.

*Wszystkie cytaty pochodzą z książki: Aleksander Sołżenicyn, Oddział chorych na raka, Poznań 2010.

8 komentarzy:

  1. Ta książka - to jedna z pozycji, którą absolutnie muszę poznać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro książka długo była zakazana w ZSRR muszę jej poszukać !

    PS. nie wiem, cze wiesz, że masz weryfikację obrazkową, wydłuża to czas komentowania, i zwyczajnie zniechęca. Mogłabyś pomyśleć nad likwidacją tej weryfikacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że akurat nie miałyśmy jak kiedykolwiek zobaczyć, że takie coś mamy, więc... Właśnie się teraz o tym dowiedziałyśmy i już to zlikwidowałam xD

      Usuń
  3. Już słyszałam o tej ksiażce i mam ją w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz słyszę. Jeśli według Ciebie "To jedna z tych książek, którą każdy mieniący się zapalonym czytelnikiem człowiek, zwyczajnie powinien przeczytać." - Nic tylko nadrabiać :D

    OdpowiedzUsuń