piątek, 24 listopada 2017

Karin Slaughter - "Dobra córka"

Autor: Karin Slaughter
Tytuł: Dobra córka
Wydawnictwo: HarperCollins
Data wydania: 11 października 2017
Liczba stron: 558
Ocena: 8/10

Opis:

Dwadzieścia osiem lat temu matka Charlotte i Samanthy została zamordowana na ich oczach. Żadna z dziewczynek nigdy nie zdradziła, co jeszcze wydarzyło się podczas brutalnego napadu na ich dom. Tragiczne wydarzenie zniszczyło więzi rodzinne, każda z sióstr poszła swoją drogą. Samantha robi karierę w Nowym Jorku, Charlotte prowadzi kancelarię w rodzinnym miasteczku. Życie płynie dalej, ale nagle wszystko zaczyna iść źle. Charlotte jest świadkiem dwóch brutalnych morderstw, które wstrząsają lokalną społecznością. Angażuje się w sprawę, nie podejrzewając, że przy okazji odkryje całą prawdę o rodzinnej tragedii sprzed lat. Siostry muszą połączyć siły, by raz na zawsze zamknąć tamten rozdział życia.

Recenzja:

   Dzisiaj po raz kolejny mam przyjemność zrecenzować dla Was książkę jednej z moich ulubionych autorek Karin Slaughter. Może to trochę dziwne, że nazywam ją jedną z moich ulubionych, ale tak nie specjalnie śledzę jej nowości wydawnicze. Jednak zawsze niezmiernie się cieszę, kiedy w zapowiedziach polskich widzę, że będę miała okazję przeczytać coś nowego, a dzisiaj napiszę trochę na temat Dobrej córki.

Poza oficjalną wersją wydarzeń, plotkami i domysłami nikt nie wie co dokładnie wydarzyło się 28 lat temu. Samantha i Charlotte przez te wydarzenia już nie były tymi samymi siostrami. Ich drogi się rozeszły, ale widocznie w obliczu obecnej sytuacji, ich więzy rodzinne znów będą musiały się zacieśnić. Co lokalna sprawa ma wspólnego z morderstwem ich matki sprzed lat? Siostry po raz kolejny będą musiały zmierzyć się z tym co przydarzyło im się tamtej pamiętnej nocy.

W każdej mojej recenzji możecie się spotkać ze stwierdzeniem, że Karin Slaughter to dla mnie trochę taki Coben w spódnicy ale myślę, że powinnam już od tego odejść. Jakby nie było, to tak dobra autorka nie zasługuje na porównanie do kogokolwiek innego, niezależnie od tego jak wybitna byłaby to postać. Po przeczytaniu Dobrej córki upewniłam się w przekonaniu, że ma ona swój własny, dobry styl, który uwielbiam.

Slaugter zaczyna swoją książkę bardzo mocno i już od pierwszych stron dużo się dzieje. Po pierwszych dwóch istotnych wydarzeniach tempo odrobinę zwalnia, ale wciąż miejscami pozostaje ciekawie. Ta książka nie należy do cienkich, jednak czytało mi się świetnie i nawet nie zwracałam uwagi na to jak liczba stron szybko rośnie. 

Podoba mi się pomysł na fabułę, niby nic bardzo nowatorskiego ale jednak, sposób w jaki autorka połączyła ze sobą wszystkie elementy była bardzo interesujący. Jak już pewnie zdążyłam wspomnieć bardzo podoba mi się styl jakim posługuje się Slaughter. Spodobał mi się on już przy pierwszej książce, a przy Dobrej córce przypadł mi chyba jeszcze bardziej do gustu.

Żeby jednak nie było tak pięknie i kolorowo, są też rzeczy które podobały mi się mniej lub wcale. Otóż, ta objętość książki, to nie jest efekt tego, że autorka miała tak wiele pomysłów, aby fabuła była jeszcze lepsza. To niestety składowa tego, że w tej książce pojawiło się trochę, jak ja to roboczo nazywam, "zapychaczy stron", które są tutaj zupełnie zbędne. Slughter podaje wiele naukowych szczegółów, które nie są tak istotne dla całości książki i spokojnie mogłoby ich nie być.

Autorka przypisuje swoim bohaterom dosyć spory wachlarz emocji przez co czytelnik ma okazję dosyć dobrze poznać główne postacie. Przez całą książkę zmieniałam swoje teorie co do zakończenia i choć bardzo zbliżyłam się do właściwego rozwiązania, to jednak zostało jeszcze odrobinę, dzięki czemu Slaughter miała mnie okazję zaskoczyć.

Muszę przyznać, że miałam na początku mały problem i nie wiedziałam czy lubię główne bohaterki, zwłaszcza jedną, czy bardziej mnie ona denerwuje. Jednak z biegiem książki albo się przyzwyczaiłam albo po prostu się poprawiły, ponieważ im dalej tym nie miałam już takiego problemu. Autorka wprowadza dosyć dużo postaci, co na pierwszych stronach wprowadziło mi mały zament w głowie, głównie jeśli chodziło o nazwiska tych wszystkich funkcjonariuszy. Miałam jednak ponad 500 stron, żeby ostatecznie wsztskich rozróżniać.

Tak na koniec mogę się chyba pokusić o stwierdzenie, że jest to chyba jedna z najlepszych książek Slauhter jaką miałam okazję przeczytać do tej pory. Nie, nie przeczytałam jeszcze wszystkich ale mam nadzieję to nadrobić jak najszybciej. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji poznać tej autorki, to polecam i myślę, że Dobra córka może być świetnym początkiem tej przygody.


Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins

9 komentarzy:

  1. Na taki temat, to na pewno stron za dużo, a coś mi tu takim ,"książkowym zapychaczem" półek pachnie. Nie skorzystam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o tej książce, że mocna, że dobra, ale jakoś nigdy nie zwróciłam uwagi na ilość stron. Owszem, niektóre takie historie wymagają pewnych retrospekcji, powrotów i strony lecą, jak szalone, ale tu nie o to chodzi. Odłożona na wieczne nigdy i nawet ciekawość mnie nie skusi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam tę książkę na swojej liście. Twórczości autorki nadal nie poznałam, więc może właśnie zacznę od tej pozycji. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trmat ważny, ale chyma na ten moment nie skuszę się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiałam się nad tą książką. Uwielbiam tę autorkę, więc wiem, że nie zawiodę się na jej stylu. Przeraża mnie trochę objętość tej książki, ale myślę, że dam radę przebrnąć przez ,,zapychacze" ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli chodzi o ilość stron to wcale nie jest dużo. Książki z wątkami kryminalnymi, zabójstwami itd. w ostatnich latach właśnie mają ok. 500 stron. Mocno brzmi i mam duże oczekiwania do tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawie się zapowiada i tak ilość stron, super będzie co czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sama recenzja mnie nie przekonuje, miałam nadzieję że będzie więcej o fabule książki bo przyznam że zaciekawił mnie opis a tu za dużo było o samej autorce i jej twórczości i trochę się recenzją zawiodłam. Sama nie wiem co o niej sądzić. Być może przeczytam jeszcze jakąś recenzje i dopiero zdecyduje.

    OdpowiedzUsuń
  9. Małgorzata Adamczuk30 listopada 2017 17:38

    Te naukowe szczegóły, albo inne zbędne opisy zwyczajnie mnie męczą i zniechęcają do książek. Tracisz czas na zagłębianie się w pojęcia które nijak nie są potrzebne. Owszem w ten sposób poszerzamy naszą wiedzę, ake w kińcu nie są to książki naukowe. Te urywki strasznie męczą - przynajmniej ja tak mam.

    OdpowiedzUsuń