sobota, 21 lutego 2015

Cecelia Ahern - "Love, Rosie"



Autor:
Tytuł: Love, Rosie
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 2014
Ilość stron: 512
Ocena: 8/10

Opis:

Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać?



Recenzja:

Po pierwsze, zanim zaczniecie czytać tą recenzję, odrzućcie wszystkie uprzedzenia względem książki. To nie jest tylko zwykły romans, ale błyskotliwa powieść, która zapada w pamięć na długo. Zaczynając czytać "Love, Rosie", pozbyłam się z mojej głowy odczuć co do moich poprzednich doświadczeń z autorką i wyszło mi to na dobre. Została czysta karta, którą mogłam wypełnić w trakcie poznawania tej historii.

Bohaterami książki Cecelii Ahern są Rosie i Alex, przyjaciele po grób. Tak naprawdę, nie są to jedynie czcze gadki. Jak to często z przyjaźnią damsko-męską bywa, w jednym momencie może zatrzeć się granica między miłością braterską a miłością romantyczną. Czy tak się stało między tą parą? Autorka znakomicie poradziła sobie z kreacją postaci, nie tylko tych zresztą. Rosie i Alex nie są jedynie literami, ale wydaje się, że żyją naprawdę. Mają złożone osobowości, których nie określa tylko jedna cecha. To, kochani autorzy, nie załatwia sprawy! Ahern to rozumie i uwielbia bawić się uczuciami czytelnika. Kiedy już sprawi, że rzucilibyśmy się za tymi dwojga w ogień, ona rzuca im rozmaite kłody pod nogi i stawia w niełatwych sytuacjach. A my możemy tylko trzymać kciuki. 

Rosie i Alex nie są jednak jedynymi głównymi postaciami. Znacie to uczucie, kiedy autor tworzy dwójkę ludzi, którzy są zupełnie odcięci od świata, innych i żyją jakby obok zwykłej szarej rzeczywistości? To częsty chwyt, jaki stosują pisarze romansów. Dwójka zakochanych w centrum wszechświata. Zawsze nienawidziłam takiej konwencji. Przecież w rzeczywistości nie ma możliwości, aby inni obcy ludzie nie oddziaływali na nasze życie.
Kierowca autobusu, piekarz, przyjaciele mają wpływ na to, jak potoczy się nasz dzień. W "Love, Rosie" Ahern hołduje tej właśnie koncepcji. Tworzy wielu bohaterów drugoplanowych, którzy zmieniają o sto osiemdziesiąt stopni poukładane lub nie plany Rosie i Alexa, są bardzo różnorodni, ale dobrze i realistycznie wykreowani.

"Rosie: Jeszcze miesiąc temu myślałam, że jestem w raju i nagle w jednej sekundzie wszystko radykalnie się zmienia.
Ruby: Na tym właśnie polega problem z rajem. Nic tak nie przyciąga Złego."


Akcja powieści jest słodko-gorzka. Praktycznie rzecz biorąc, można ją nazwać nawet mało ubarwioną (z wyjątkami, bo jednak to jest fikcja literacka) wersją naszego życia. Upadki, wzloty, życie skontrastowane z umieraniem. Śmiech i płacz. Wszystkiego tutaj pełno. Pełno tutaj emocji, nie takich sztucznych i wplecionych na siłę, ale naturalnych. 

Sama forma książki jest naprawdę dobrym pomysłem. Listy, mejle, rozmowy na czacie. Na tym wszystkim opiera się fabuła powieści. Czytelnik czuje się jakby miał wgląd w czyjeś prywatne życie przedstawione na kawałkach papieru, jesteśmy obserwatorami, a jednak uczestniczymy w wydarzeniach z życia bohaterów. 
Jeśli ktoś nie zgodzi się ze mną w kwestii tego, że w liście można przekazać emocje, powinien wrócić do powieści epistolarnej Goethego "Cierpienia młodego Wertera". Styl Ahern jest zabawny, lekki, ale też pełen refleksji, idealny do tego typu książki. Sprawia, że czyta się błyskawicznie.

"Love, Rosie" przedstawia przepis na miłość idealną, którym jest przyjaźń. Naprawdę polecam wszystkim wielbicielom gatunku, bo ta powieść wniesie do Waszego świata literatury coś nowego, ale także tym, którzy się są specjalnie targetem odbiorców romansów. Warto przeczytać i nie obawiajcie się, że zostaniecie zalani cukierkowym lukrem. To tak naprawdę opowieść o dojrzewaniu w szerokim tego słowa znaczeniu.   
   
Wasza Ariada :)

Książkę dostałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Akurat

5 komentarzy:

  1. Mi się książka nie podobała, forma tej powieści kompletnie do mnie nie przemawiała,a główni bohaterzy są wiecznymi dziećmi. Alex jako nastolatek był bardziej dojrzały, niż jako dorosły mężczyzna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie romanse często odrzucają, bo zazwyczaj trafiam na niezbyt ciekawe, ale może skuszę się na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam! I wreszcie muszę sobie kupić nowe wydanie, bo mam kieszonkowe ze starym tytułem. A ta okładka filmowa wyjątkowo mi się podoba (ulubieni aktorzy! <3) i muszę ją mieć w swojej biblioteczce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę mam od dłuższego czasu w planach, coś czuję, że niedługo wreszcie po nią sięgnę, bo tak pozytywne recenzje tylko zachęcają :D

    OdpowiedzUsuń