wtorek, 2 grudnia 2014

Virginia Woolf - "Pokrewne dusze"

Autor: Virginia Woolf
Tytuł: Pokrewne dusze
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 592
Ocena: 8/10

Opis:

W dorobku pisarskim Virginii Woolf listy stanowią szczególną pozycję. Podobnie jak dziennik, pisała je przez całe życie, często po kilka dziennie. Do najbliższych, rodziny, przyjaciół, znajomych, ale również do wydawców czy instytucji. Zachowało się ich ponad cztery tysiące, zarówno w zbiorach publicznych w Anglii i w Stanach Zjednoczonych, jak u osób prywatnych. 
Pokrewne dusze stanowią ich wybór: otwiera go dziecinny list do ojca, pisany drukowanymi literami przez sześcioletnią dziewczynkę. Zamyka ostatni, pożegnalny list do męża. Pomiędzy nimi możemy prześledzić całe życie Virginii Woolf, od dzieciństwa, przez lata panieńskie, pierwsze próby pisarskie, małżeństwo, załamanie, pierwszą wojnę, po sukcesy zawodowe i wydawnicze. Możemy przyjrzeć się jej z bliska, chyba nawet lepiej niż w Dzienniku, bo tu spotykamy ją w rozmowie z innymi i widzimy wiele stron jej osobowości, inaczej bowiem pisała do siostry, inaczej do przyjaciółki z młodości, a jeszcze inaczej do osób, które dopiero poznawała, czy których wręcz nie znała. Może bardziej niż inne teksty, listy pozwalają odpowiedzieć na pytanie – jaka była Virginia?



Recenzja:

Dawno, dawno temu, gdy jeszcze maile i smsy były nieurzeczywistnionymi ideami marzycieli, ludzie, komunikując się na odległość posługiwali się tak prymitywnymi narzędziami, jak papier i atrament. W muzeach leżą teraz takie listy papierowe, staroświeckie, przyniszczone, pełne plotek, flirtów, żalu, propozycji. A każdy z nich tworzy fragment czyjejś autobiografii. I tak oto z tego celulozowego gąszczu wynurzyła się postać smukła, zamyślona, z papierosem w ustach i książką w dłoni, a imię jej Virginia. I ktoś wpadł na pomysł, by tę postać poskładać z papierowych kawałków, oprawić, a na okładce wypisać: Virginia Woolf. Pokrewne dusze.

Na tę autobiografię składa się pokaźny wybór listów Virginii począwszy od jej pierwszych dziecięcych relacji z wakacji po ostatni, list samobójczyni do męża. Wydanie jest piękne, z mnóstwem nieznanych mi wcześniej zdjęć. Teksty poukładano chronologicznie i podzielono na okresy, wzbogacone krótkimi streszczeniami najistotniejszych wydarzeń w życiu Virginii.

Listy Virginia pisała przeróżne zarówno pod względem treści, jak i wartości literackiej. Niektóre z nich są bardzo proste, naturalistyczne wręcz, niepozbawione treści dotyczących, hmmm, fizjologii. Niemniej miały one głównie służyć informacji, trudno zatem oczekiwać, by w każdym z nich znalazło się miejsce na humor i artyzm, by strumień myśli nieustannie przeszywał na wskroś rzeczywistość. Prawda jest taka, że te listy to życie Virginii i trudno je recenzować, bo to właściwie wystawianie oceny autorce. Jak na przykład ocenić jej skłonność do plotek i złośliwości, ubranych w zgrabne zdania? Docenić kunszt czy zganić chwile pustoty? Najchętniej odniosłabym się do głębokiej samoświadomości Virginii, która i sobie nie szczędziła pewnej dozy krytyki – niezwykle świadoma mankamentów własnego charakteru, przyjmowała je z całym dobrem inwentarza. Wydaje się bardzo szczera w swoich listach. Nie wstydzi się siebie.

Twórczość epistolarna Virginii Woolf zawiera wiele relacji z lektur, jakie aktualnie ją poruszały lub rozczarowywały. Wielość takich czytelniczych odniesień i jej osobiste wyznanie, iż wolałaby być bytem bezcielesnym, skupionym jedynie na literaturze, świadczy o ogromie obszaru, jaki w jej życiu zajmowały książki. Nie była przy tym pozbawiona zazdrości o talenty innych pisarzy, czego nie kryła.

Przyjemne było odkrycie światów, jakie tworzyła z przyjaciółmi i rodzeństwem. Niekiedy mówi wręcz o Bronteadzie Stephen'ów. To jest ta przyjemna strona pisarki: idealizm, umiłowanie literatury, rozmarzenie. Pod tym względem była cudowna.

Była również skarbnicą przeciwieństw. Z troski o przyjaciółkę, choć sama załamana, ukrywała przed nią śmierć własnego brata, a jednocześnie potrafiła flirtować z mężem ukochanej siostry nie bacząc na jej uczucia. Dawała upust swemu antysemityzmowi, a zakochała się i wyszła za Żyda. Co więcej, gdy ktoś z jej znajomych rozwodził się nad rzekomym niebezpieczeństwem ze strony rosyjskich Żydów, sama miała ochotę przyznać się do bycia Żydówką rosyjskiego pochodzenia.

Próba odkrywania Virginii Woolf poprzez jej teksty literackie wywołuje pewien dysonans poznawczy. Szczegółowy opis procesów zachodzących w myślach i odczuciach postaci sprawia wrażenie iż autorce nieobce są ludzkie rozterki, podczas gdy płynność i stoicka nuta tekstu świadczą o czymś zupełnie przeciwnym. Jakby doktor Jeckyl opisywał to, co zrobił jako mr Hyde. Jej życiorys, zawarty w listach, pokazuje, że coś takiego w jej życiu zachodziło: powracająca depresja wnosiła częste zmiany w jej postrzeganiu świata.

Listy polecam takim bezwstydnikom jak ja, lubującym się w cudzych listach i oczywiście wielbicielom twórczości Woolf. Lektura tyleż przyjemna, co uświadamiająca złożoność ludzkiej natury.


Tę książkę zrecenzowałam dla Was dzięki Wydawnictwu MG.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz