sobota, 22 listopada 2014

Aritime



Zombie apokalipsa!

Czym jest Zombie? To oczywiście fikcyjna postać, która powstała z grobu, żywiąca się ludzkim mięsem. Tyle wie każdy, jednak dzisiaj pragnę nieco bardziej zgłębić się w ten temat, aby przedstawić jedyne fanatyczne istoty, które nie zostały jeszcze tak bardzo przemaglowane prze machinę jaką są twórcy paranormal-romansów, nie znający żadnej świętości.

Zombie nadeszły i zdominowały zupełnie współczesną literaturę. Gdzie nie spojrzymy, tam znajdziemy wylewające się flaki. Czytelnicy to kochają, a autorzy jeszcze bardziej. Problem w tym, że wszystko już było i coraz więcej amatorów zombiastycznych klimatów ma coraz większe wymagania co do wschodzących powieści. Nie sposób tutaj nie wspomnieć o wielkim fenomenie jakim jest generacja The Walking Dead. I serial, i książki, i komiksy. To, co wyróżniło dwóch panów tworzących tę historię,  to odrażające sceny i szokująca stylistyka gore. Tacy bohaterzy jak Rick czy Glenn przeszli do historii z taką pompą jak Iron Man, czy Spiderman lub inne kultowe postacie Marvela. Można powiedzieć, że te zombie są najbardziej klasyczne. Nie czują, tylko jedzą i zostają zabite. Chociaż z tym zabijaniem to też dość trudna sprawa, ponieważ zabijanie czegoś nieżywego … jest oględnie mówiąc dosyć trudne, jeśli nie niemożliwe. Jednak, co to obchodzi przeciętnego zjadacza chleba? Chyba wszyscy znamy odpowiedź na to pytanie. Jest dużo flaków i płynu mózgowego? No to jesteśmy w domu!

Świeży powiew do tego rodzaju literatury postapokaliptycznej wprowadziła Mira Grant, pisząc świetną trylogię „Przeglądu Końca Świata”. W tym przypadku autorka stworzyła wirus Kellis-Amberlee, powodujący zmianę człowieka w nieumarłego. Te zombie nie różnią się zbytnio od tych Jaya Bonansingi, ale wielka różnica jest jeśli przyjrzymy się światu, w którym się poruszają. To jest przyszłość w pełnym tego słowa znaczeniu. Nowoczesność, technologie prosto jakby z kosmosu i pośród tego żywe trupy. To troszkę się nie klei, jednak dla pani Grant chyba nie ma rzeczy niemożliwych.

Jednak te przeurocze stworzenia możemy spotkać także w filmach i tutaj chyba najbardziej znanym nazwiskiem jest George Romero.  Klasyka, chociaż te filmy często są wątpliwej jakości. Ostatnio miałam okazję obejrzeć produkcję z  Bradem Pittem, której tytuł brzmiał „World War Z”. Ten film ratuje tylko i wyłącznie główny aktor, który przede wszystkim wygląda. Przez cały film bardziej pasował mi do filmu „Niezniszczalni” przez wzgląd na tytuł. Naprawdę śmiech na Sali. Zombie, które przypominają paralityków, śmieszą. Rzucają się jak ryby w morze ludzi, co jest tak groteskowe i komiczne, że boki zrywać. Jedynie zaciekawiło mnie rozwiązanie, którego jednak nie będę przywoływała przez wzgląd na to, że nie każdy miał może okazję zobaczyć ten obraz. Powiem Wam, że niewiele straciliście.

Jednak maglownica przerobiła pewnego zombiaka na ciepłe kluchy. Mówię tutaj oczywiście o książce/filmie „Warm bodies”/ „Ciepłe ciała”/ „Wiecznie żywy”. R przypomina mi Edwarda Cullena z tym, że jest może bardziej emocjonalny nawet jako zombie. Fanki „Zmierzchu” mnie za to zabiją, jednak musiałam to napisać i jestem gotowa do poniesienia Internetowego linczu niczym jak w nieposłuszeństwie obywatelskim. Film, który oglądałam mam nadzieję, że jego celem było zabawienie, ponieważ to się udało. Cały czas się śmiałam i nie jestem aż tak ortodoksyjnym wyznawcą „zombioholizmu”, aby poprzysiąc zemstę reżyserowi.

Co ciekawego o zombie i rytuałach?

Według wierzeń wyznawców voodoo (głównie na Haiti i na południu USA) kapłani – houngan, mambo lub bokor – mogą uśmiercić człowieka, a w kilka dni po jego pogrzebie znowu przywrócić go do pozornego życia. W rzeczywistości nie jest to jednak żywy człowiek, a jego ciało zamieszkane przez jednego z duchów śmierci Guédé. Taki bezwolny żywy trup (nazywany na Haiti także cadavre – zwłoki) jest używany do różnych prac w polu i gospodarstwie. Jeżeli zombie zje sól lub słoną potrawę, wówczas uświadamia sobie, że w rzeczywistości nie żyje i wraca na cmentarz, gdzie zakopuje się we własnym grobie. Wiara w istnienie zombie jest na Haiti powszechna. Aby zmarły nie został zombie, przebija się go kołkiem lub odrąbuje ręce i nogi, a rodzina zmarłego przez kilkanaście dni po pogrzebie pilnuje grobu.”


Przyznam się, że naprawdę nie wiedziałam o tym przed przeprowadzeniem małego reaserchu.
Na koniec powiem Wam, że mam szczerą nadzieję na to, aby świat zombie się rozwijał. W jakim kierunku? To pokarze czas!

PS. Do tego wstawiam Wam jeszcze link, do pionsenki, która chodzi za mną od jakiegoś czasu. Świetna!

1 komentarz:

  1. Więcej takich ciekawych notek! Osobiście może nie jestem wielką fanką motywu zombie, ale np w ksiażce "Las Zębów i Rąk" (może to nie dokładnie zombie, ale bardzo mi się ten motyw podobał) :)

    OdpowiedzUsuń