czwartek, 28 sierpnia 2014

Robert Kirkman i Jay Bonansinga - "The Walking Dead. Droga do Woodbury"

Autor: 
Tytuł: The Walking Dead. Droga do Woodbury
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2013
Ilość stron: 320
Ocena: 8/10

Opis:

Plaga zombie zalewa przedmieścia Atlanty. Lilly Caul wraz z przyjaciółmi walczy o przetrwanie, szukając ocalenia w ogrodzonym murem miasteczku Woodbury.

Z początku miejsce wydaje się idealnym schronieniem: za jedzenie płaci się pracą, każdy ma dach nad głową, a otaczająca osiedle barykada skutecznie chroni przed atakami zombie. Nad wszystkim sprawuje pieczę tajemniczy Philip Blake, który każe nazywać się Gubernatorem, a mieszkańcy bez protestów poddają się jego słowom.

Lilly zaczyna jednak podejrzewać, że w rzeczywistości miasto gnije od środka… Kiedy wraz z grupą rebeliantów zdecydują się wydrzeć władzę ze szponów Gubernatora, droga do Woodbury stanie się autostradą prowadzącą prosto do piekła.

Recenzja:

Czy wśród Was znajdzie się ktoś, kto nie słyszał o The Walking Dead? Szczerze w to wątpię. Nie mówię teraz konkretnie o tej książce. Żywe Trupy stały się swego rodzaju marką. Składają się na nią komiksy, książki, serial. Na czym polega fenomen zombie w wydaniu Roberta Kirkmana? 

"Droga do Woodbury" to historia kilku ludzi, którzy próbują żyć w obliczu apokalipsy. Młodą i zagubioną Lilly Caul i olbrzyma Johna o wielkim sercu poznajemy jako członków grupy ludzi ocalałych po powstaniu. Na pierwszy rzut oka czują się względnie dobrze w swojej małej społeczności, jednak, kiedy poznajemy ich bliżej, okazuje się, że zmagają się z kryzysem. Lilly czuje się okropnie, ponieważ świat, który nastał przeraża ją i nie jest w stanie się obronić. 
Tymczasem atak zombie na obozowisko staje się wydarzeniem przełomowym w życiu dziewczyny, Johna i kilku ich przyjaciół. Opuszczają oni dotąd względnie bezpieczny azyl i udają się w drogę, która poprowadzi ich do Woodbury. Rządzi tam tajemniczy Gubernator.

Godne pochwalenia jest naprawdę dobre wykreowanie przez autorów bohaterów powieści. Każdy jest inny, ale prezentują oni różne postawy ludzi na życiowym zakręcie. Wyparcie i chęć ucieczki od problemów, stawianie czoła kłopotom, oddanie się nałogom, a także wyładowywanie swojej agresji na innych. Postaci były realistyczne i wzbudzały odpowiednio sympatię i antypatię czytelnika.

Fabuła również mknie jak błyskawica, ale jednak muszę się czegoś doczepić. Chodzi o to, że zdarzenia przedstawione w książce czasami były mocno naciągane. 
Trupy wyskakiwały jak z królik z kapelusza i to nie dziwi w takiej powieści, ale reakcje bohaterów owszem. Kiedy atakuje ich zgraja zombie stawiają im czoła i z uśmiechem masakrują, żeby udać się potem na herbatkę i ciasteczka, a kiedy jeden zbłąkany truposz staje na ich drodze, nagle uciekają, zostawiając cały dobytek!

Mocnym atutem książki są opisy. Żywe Trupy są odyseją dla osób, którzy szukają mocnych wrażeń. Ironicznie można by powiedzieć, że wszyscy czekamy, aż zombie zaczną zabijać ludzi, ludzie zombie i ludzie ludzi. To nawet dość trafne, a jednak nie oddaje idei książki. 
Wracając do tematu, podczas czytania niejednokrotnie zostaniecie ochlapani fikcyjną krwią i flaczkami. To nie zabawa dla dzieci. Gratka dla miłośników horrorów.

Era zombie nadeszła jak tsunami. Szybko, pochłaniając wszystko na swojej drodze. Dacie się porwać?

Wasza Ariada :)


Książę tę dostałam od Wydawnictwa Sine Qua Non

7 komentarzy:

  1. Niedawno zastanawiałam się czy warto czytać tę książkę i po Twojej recenzji chyba po nią sięgnę. Mam nadzieję, że tak jak Tobie "The Walking Dead" mi się spodoba.
    Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tylko słyszałam, ale nie oglądałam serialu, lecz bardzo chętnie sięgnęłabym po tą pozycję gdyż mam ja na oku od jakiegoś czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałem, nawet recenzowałem :) Mnie podobało się bardzo, z tej konwencji naprawdę ciężko wycisnąć dużo więcej. Upadek Gubernatora też daję radę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw muszę uzupełnić brak lektury "Narodziny Gubernatora", bo jestem naprawdę ciekawa, co złożyło się na tak okrutny obraz Philipa Blake'a. ;)

      Usuń
  4. O serialu słyszałam, a jakże! Nie oglądałam, ale wysłuchiwałam relacji z każdego odcinka od mojej koleżanki :) Zauważyłam, że moda na zombie już mija, a ja jeszcze nie czytałam żadnej książki z tym motywem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem fanką serialu, ale szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że sąteż książki z serii TWD. Byłam przekonana, iż istnieją tylko komiksy. Z chęcią więc sięgnę po tę serię, zwłaszcza, że twoja opinia jest pozytywna. A co do tych reakcji nieadekwatnych do sytuacji - jest to ostatnio dosyć częste, niestety i to nie tylko w tego typu pozycjach.
    Pozdrawiam :)

    http://wiecznie-zaczytana-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam historie, którą niesie ze sobą tytuł The Walking Dead. Przeczytałam dwie cześci ksiazek właczajac w to recenzowaną przez Ciebie ksiażkę. Serial po prostu kocham. Ale niestety jeszcze komiksu nie czytałam co kiedyś chciałabym zmienić.

    OdpowiedzUsuń