wtorek, 15 lipca 2014

Sam Christer - "Dziedzictwo Stonehenge"


Tytuł: Dziedzictwo Stonehenge
Autor: Sam Christer
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 344
Ocena: 5/10

Opis:
Osiem dni przed letnim przesileniem pod jedną z największych europejskich budowli megalitycznych dochodzi do brutalnego mordu. Na oczach tłumu tajemniczych, zakapturzonych postaci w niewyobrażalnych męczarniach ginie mężczyzna. Kilka godzin później światowej sławy poszukiwacz skarbów odbiera sobie życie, zostawiając synowi, młodemu archeologowi tajemniczy list z zaszyfrowaną wiadomością. Z pomocą nieustraszonej policjantki hrabstwa Wiltshire młody mężczyzna odkrywa wkrótce istnienie tajnej organizacji, od tysięcy lat związanej ze Stonehenge. Okazuje się, że jej charyzmatyczny i bezlitosny przywódca nie cofnie się nawet przed ofiarą z ludzi, byle odkryć zaklętą w kamieniach tajemnicę.

Recenzja:
Kamienne kręgi ze Stonehenge mają w sobie coś intrygującego. Jakim cudem ludziom udało się je wznieść? I czy w ogóle zrobili to ludzie? Wydawać by się mogło, że wiemy już tak wiele, ale mimo wszystko zagadka Stonehenge pozostaje nierozwiązania. Za to nie można powiedzieć, że nie działa ludziom na wyobraźnię. Działa. Przykładem jest Sam Christer, który napisał Dziedzictwo Stonehenge i ja, osoba, która jego książkę kupiła. Już dawno chciałam to zrobić, więc kiedy nadarzyła mi się okazja – skorzystałam. Odleżała swoje, to fakt, ale w końcu przyszedł na nią czas. Postanowiłam odkryć wreszcie Dziedzictwo Stonehenge.
Gideon Chase, po samobójczej śmierci ojca, dostaje w spadku ogromny majątek – a wraz z nim zagadkę do rozwiązania. Dlaczego jego bogaty i ceniony ojciec postanowił odebrać sobie życie? To samo pytanie zadaje sobie policjantka, która dostała tę sprawę. Byłoby dość schematycznie, gdyby nie fakt, że samobójstwo szanowanego profesora łączy się z innymi sprawami – rytualnym morderstwem, zaginionym mężczyzną i… porwaną celebrytką, która przypadkiem jest córką wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. To jedna z tych rzeczy, które podobały mi się w tej książce – autor sprawnie połączył wszystkie wątki, mimo że było ich całkiem sporo. Początkowo przypadkowe sprawy z biegiem stron łączyły się ze sobą, jak kolejne części układanki wskakując na swoje miejsce.
Co mi się nie podobało? Cóż, brak emocji, napięcia. Faktem jest, że nie przepadam za thrillerami i kryminałami, ale na okładce tego można przeczytać, że jest wybitny i błyskotliwie napisany. Niby sporo się działo, ale akcja była w zasadzie dość przewidywalna, podobnie jak zakończenie, które nie zrobiło na mnie większego wrażenia. W sumie to nie zrobiło żadnego wrażenia, przeczytałam ostatnie zdanie i zamknęłam książkę z pustką w głowie. Jeśli to miał być błyskotliwy thriller (czy tam kryminał), będę szerokim łukiem omijała inne.
Ach, no i kolejny minus, będący gwoździem do trumny – jeśli ktoś, jak ja, liczy, że dowie się z tej książki czegoś nowego o Stonehenge, to się przeliczy. Ta historia to sto procent fikcji. Można autora pochwalić za bogatą wyobraźnię, ale to by było na tyle. Niekoniecznie polecam.

1 komentarz:

  1. A szkoda, kiedy zwiedzałam Stonehenge, zastanawiałam się jak to powstało, więc ogromna szkoda, że nic więcej sie nie dowiem z tej książki, dlatego spasuje ;)

    OdpowiedzUsuń